No, w końcu jakiś topic rozbudził emocje
Tylko dlaczego aż tyle z nich negatywnych. Sądziłem, że surferzy są troszkę bardziej odprężeni. Logicznemu wybaczam brak luzu, bo nie miał chyba się jeszcze okazji naprawdę odprężyć na wodzie, czy na śniegu.
Wracając do wątku R&D - kilka faktów:
1. Nie znam dokładnie szczegółów i kosztów zrobienia nowego modelu latawca, ale wiem, jak to się odbywa w przypadku desek: nowy model poprzedza kilkadziesiąt, w dużej mierze ręcznie robionych, prototypów. I kilka miesięcy testowania.
2. Stworzenie i utrzymanie softu do projektowania latawców używanego przez Naisha kosztowało kilkaset tysięcy dolarów. A to tylko część kasy wydawanej przez nich na R&D.
3. Aerodynamika nie jest trywialna - wątpiących odsłyłam do choćby Teorii żeglowania C. Marchaja
4. Redystrybucja kosztuje (oj, kosztuje), sprzedaż bezpośrednia nie jest najlepszym wyjściem w tej branży. Logicznego i innych wątpiących "świeżych" odsyłam do zgłębienia historii Bestkiteboarding.
5. Do końca roku 2004 podstawowy kurs IKO ukończyło prawie 200 tys. ludzi. Ilu z nich kupiło sprzęt, ilu kupiło bez kończenia kursu i co z tego wynika dla cen sprzętu - zostawiam do rozważenia we własnym sumieniu (sumieniu, bo kalkulatorów, to chyba niewielu tutaj używa

)
6. Najistotniejsze: ostatnią rzeczą, o której chciałbym myśleć gdy dookoła walą się kilkumetrowe fale, a szorty falują od zaciskania pośladków, to to, że panowie odpowiedzialni za sprzęt, od którego zależy moje zdrowie i życie oszczędzali na testach i kosztach produkcji.
Kiteboarding jest sportem drogim. A dla ludzi pływających częściej, niż okazjonalnie, koszty sprzętu są jedynie częścią.
I żadna zawiązna przez logicznego spółdzielnia protestująca (zakładając, że doszłaby do skutku) tego nie zmieni.
Logiczny - face it or leave it, jak mawiają.
A tak na marginesie - radość z tych falujących szotów jest taka, że warto za to zapłacić każde pieniądze.
Dobrze, że nie kręcą mnie loty w kosmos.