Witajcie,
Po sylwestrowej chulance ostatnim rzutem na taśmę udało mi się wchłonąć aspirynę.
Dzięki temu 1 stycznia rano wstałem (bez kaca ) i udałem się na pobliskie pole (sylwka spędziałem na pięknej mazowieckiej wsi).
Wyposażony byłem w miękkiego kita HQ Symphony 3.3.
Pole zamarznięte było strasznie i każda wystająca łodyga czy bruzda ziemi była niczym ostre kamienie.
Dlatego też niestety kicik trochę oberwał zwłaszcza gdy eksperymentowałem z kiteloopami nad sama ziemia.
Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Rano 2 stycznia leżał piękny, chrupiący śnieżek.
Tylko na czym tu pojeździć? Od sąsiada - wujka Budynia - pożyczyliśmy sanki. Niestety śniegu nie
było wystarczająco i sanki za bardzo tarły o glębę. Dlatego chwyciłem za łopatę i usypałem
20 metrowy pas odpowiedniej pokrywy śnieżnej.
Teraz to już był czysty fun. Oczywiście najlepiej startowało się serią kiteloopów. Wiatr był bardzo nierówny,
ale w pewnym momencie było nawet tak, że miałem kłopot z pójściem z kitem pod wiatr.
Tak więc miałem okazję spróbować SANKITINGU! i jak wszystkie odmiany kitingu polecam każdemu.
A tutaj znajdziecie krótki filmik (1.4 mb) z moich poczynań http://www.astercity.net/~kamild/sanki/sankikite.mov</a>
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie
Aż boję się pomyśleć jak się potoczy ten rok skoro zaczął się tak wspaniale!
P.S. Podziękowania dla R2D2 za zdjęcia.