Majówka 2016 w Lo Stagnionejuż niestety za nami. W tym roku, podobnie jak ostatnio, było prawie 10/10 dni pływania. Jeden dzień odpuściliśmy żeby się trochę zregenerować w ciepełku San Vito. Ekipa dopisała, a pogoda, spot i wiatr, jak zwykle nie rozczarowały. W porównaniu do ubiegłego roku, w tym było o wiele więcej pływania na najmniejszych i średnich rozmiarach. Matteo i Luna przywitali nas bardzo serdecznie, a ja osobiście czuję się już u nich jak ktoś z rodziny

Zwyczajowo, bez zbędnego przynudzania trochę fotorelacji z wyjazdu.. Już pierwszego dnia po przylocie wskoczyliśmy na średnie rozmiary i było piękne pływanko do wieczora.

Z modłami żeby już tak zostało do samego końca wyjazdu

Wysłuchano

Kolejne dni było już tylko grubo i bardzo grubo. 30 węzłów było standardem, a i 40+ też można było dostać

Natomiast przy tak równym wietrze nie było to zupełnie problemem i pływanie było naprawdę przyjemne. Generalnie więcej się latało niż pływało




Oczywiście pływanie to nie wszystko. Zaraza za tym, w takim miejscu jak to, jest dobre, miejscowe jedzenie. Czyli zwyczajowo targ rybny w Marsali, miejscowe wino i wieczorne domówki, a raczej tarasówki praktycznie na spocie.



W tym roku nawet Matteo i jego kucharz, z którym otwierają razem nową knajpę, ujawnili swoje kulinarne zdolności i mieliśmy ich na wyłączność w naszej kuchni



Było więc naprawdę sporo pływania ale i sporo dobrej zabawy, dobrego jedzenia, testowania miejscowych trunków..


porannych przemyśliwań nad sensem naszego żywota

trochę chilloutu i plażingu..




No i te widoki...





Tak, że ten...
