Wczoraj odwiedziłem po raz pierwszy opisywane przez Was "nasze" miejskie spoty.
Na Szeligowskiej latawcy nie wyciągnąłem z bagażnika. Bliżej trasy śnieg był mocno przewiany, wystawały z niego grudy zaoranej ziemi. Kawałek głębiej "w pole", było trochę lepiej, choć zamiast ziemi widać było szeregi roślinek.
Uderzyłem więc do Konstancina, gdzie okazało się, że warunki są całkiem, całkiem. Koło 15:30 śmigały po niebie ze 3 latawce.