No i na kamienicy dzisiaj było...
powialo okolo 16tej, dzisaj pierwszy raz mialem moznosc przekonac sie ile mocy drzemie w malej ( jak dlamnie
9tce. W pewnej chili przyszło ZŁO... deska w piz.... latawiec chyba sam nie wiedzial co sie dzieje i na srodu jeziora złamal sie w pol , po krotkim nieładzie udało sie doleciec bodydragiem ( bo plynieciem tego nei mozna bylo nazwaz) do brzegu, potem tylko poltoragodzinna wycieczka brzegiem jeziora w poszukiwaniu deski ( zakonczona sukcesem
Ogolnie po siedemnastej zgodnie z porgnązą odkrecilo kierunek, wiatr sie "wyrownal" i przez chwile mozna powiedziec ze byly hawaje
dzień mozna zaliczyc do udanych ale tylko dal kiterow o silnych nerwach
i mocnych latwkach...
Pozdr