Czy będę monotematyczny, jak wtrącę, że weekend na Rugii znowu okazał się fenomenalny?
Przywitaliśmy sobotni poranek w Rosengarten na 11m od 8:30 i było całkiem solidnie do 13.00, wtedy zdechło i zaniosło się na deszcz, który zaczął padać niespełna pół godziny później. Na szczęście byliśmy już pozwijani i spodziewając się odkrętki wiatru, ruszyliśmy do osławionego Surfendorfu
Po drodze wypadało się i wróciło słońce. Wiatr jednak nie odkręcił się i był dość marny. Z racji jednak, że miało się wzmacniać, znowu w ruch poszła 11m. Dało się pływać, brakowało jednak momentami żeby wrócić. Po utracie kilkuset metrów wysokości (wiatr SW, side-on) nadciągnęła potężna czarna chmura i wzmogła ruch powietrza, brakło kilkudziesięciu metrów do wyjścia na brzeg, gdy nagle spod chmury wystrzelił pocisk. Na wodzie było jeszcze kilkanaście latawców i zaczęła się totalna awaria. Próbując jeszcze oddalić się trochę od brzegu spróbowałem zrobić zwrot, ale skończyło się wyciągnięciem z wody na dwa metry i upadkiem mnie oraz latawca. Nie czekając już na nic, pociągnąłem za zrywkę i uwolniłem się z objęć diabelskiej mocy
.
Kolega Niemiec nie miał tyle szczęścia; trzymając latawiec na halsie i doznając odrzutowego przyspieszenia spróbował postawić go do zenitu, co oczywiście skończyło się wystrzeleniem w kosmos. Przypierdzielił z impetem w nabrzeże (w tym miejscu wał ziemny), latawiec wpadł w trzciny i na szczęście przygasł, natomiast gość nie wstał już o własnych siłach. Po kilkunastu minutach pojawił się ambulans i po udzieleniu doraźnej pomocy, zabrał znokautowanego, aczkolwiek przytomnego delikwenta ze sobą.
Na szczęście dla nas, to wariactwo skończyło się tylko splątaniem linek i nabraniem na nie kilogramów zieleniny. Przy samych trzcinach jest tego dużo, a tam niestety wpadł mi latawiec. Linki trzeba było wyciągać po kawałku, żeby z tego syfu mogła odpływać woda i sukcesywnie wydobywać je na brzeg.
Z wielkiej chmury spory deszcz, trwało to dobre pół godziny, więc był czas, żeby oczyścić sprzęt, na szczęście zielsko nie było zbyt złośliwe i poszło to w miarę szybko. Wiatr odkręcił na mocne W i zapewnił petardę do wieczora. Warunek? Powiem tylko tyle, że pływanie na 6m było komfortowe i było przy tym trochę skakania
Powierzchnia wody całkiem płaska - pomimo "over 35 kts" zafalowanie akwenu znikome.
Tuż przed zachodem słońca zjechaliśmy z powrotem na Rosengarten, żeby przywitać kierunek NE z samego rana. Tak też się stało, od 9:00 zaczęło wiać ok. 12-14 kts i z biegiem dnia wzmogło się mniej więcej do 25 kts. Opuszczaliśmy spot skatowani jak rzadko i z poczuciem spełnienia
Ciągle odczuwam skutki walki. Trzeba szybko się regenerować, bo od piątku znowu ogień