Właśnie wróciliśmy z kolejnego wypadu na piękną Duńską wyspę... niestety tym razem wypad był trochę pechowy... najpierw dwa - trzy dni waliło na potęgę deszczem, plaża rozmokła na tyle, iż przez następne dwa wysychała... teren do śmigania skurczył się niemiłosiernie bo dodatkowo mocny wiatr z W - NW wzmagał i tak wysoki przypływ (+0,8m) więc plażę zalewało w całości... na szczęście trzy ostatnie dni można było śmigać już na całej plaży, bo wiaterek odkręcił do SW i przeciwstawiał się przypływowi... kolejny niefart to, to iż przez duże zagęszczenie (w pierwszych dniach) latających na niewielkiej powierzchni riderów nie trudno było o nieprzyjemne sytuacje... trzeciego dnia pobytu przy trzeciej nieudanej próbie wylądowania Yakuzy... bo się ciągle ktoś z wózkiem wtrynżalał... wywinąłem orła i latawiec przywalił w ziemię... efekt: zerwane linki z uzdy hamulcowej latawca i wyszarpane jedno mocowanie linki uzdy z linek hamulcowych... no i nowe manetki ozone mają słabe linki

bo się tez porwały...

no i tyle niefajnych rzeczy... manetki zaraz naprawiłem z pomocą kilku browarków... (w jednym ze złości utłukłem szyjkę przy otwieraniu, hihihi) a Yakuzę wstępnie naprawiłem na kempingu... linki czaszy zamieniłem (o dziwo dobrze chodzi bez jednej pomniejszej hamulcowej)... później już było tylko lepiej... PKD Combat zajebisty latawiec... niestety ustępuje Yakuzie stabilnością... ale nadrabia brakiem ograniczeń prędkości... nie ma opcji coby go wyprzedzić wózkiem... osa... chodzi po niebie jak zwariowany, zawraca w miejscu... a minimalne błędy w prowadzeniu karze pięknym wiatrakiem

może Artholicowi udało się to skamerować to wrzuci na forum... poza tym było jak zawsze super... jedyne co dołuje to strasznie długa droga (odemnie spod domu 960km) ale i tak warto...
trochę innych fotek
... TU ...
ps. z racji samotnego wyjazdu foty trochę monotematyczne
