Drugi sezon z rzędu, pomieszkuję na filipińskiej wysepce Boracay kitując przez ponad dwa miesiące na rajskiej plaży Bulabog.
Północno wschodni monsun Amihan który zazwyczaj napędza moje latawce, trochę się w tym roku op***dala, ale i tak prawie codziennie, z dwoma krótkimi przerwami, śmigam na 12tce i w najgorszym przypadku na 16tce. A pod koniec stycznia 9-tka również została solidnie odkurzona…
Dokładny opis spotu zamieściłem w Kitesurf Magazynie numer 3/2004, tu nadmienię tylko, że miejsce gdzie mieszkam i pływam to około kilometr plaży oddzielonej od równoległej do niej rafy szeroką na 300m taflą płaskiej i nieprzyzwoicie lazurowej, krystalicznej wody. Wiatr dymie niestety prawie onshore, ale na szczeście z lekkim odchyleniem na prawą stronę. Na całym akwenie głębokość nie przekracza 1,5 metra a w na przeważającej powierzchni sięga nie więcej niż do pasa. Temperatura powietrza i wody, jak to w okolicy równika, przez cały rok nie spada poniżej 26 stopni.
Co do sprzętu, czyli tak szeroko dyskutowanego tematu na tutejszym forum, to od jesiennego pobytu w Brazylii pływam na zestawie NORTH’a. Nie będę go zbyt obszernie opisywać, bo robiąc to uczciwie i zgodnie z moimi odczuciami, zostałbym niechybnie posądzony o płatną kryptoreklamę się na rzecz chłopaków z wrocławskiego „Vento”. Dlatego lapidarnie skwituję sprzęt jednym tylko zdaniem: dla mnie jest on GENIALNY.
Na początku lutego mieliśmy tu event Boracay Enervon Cup 2005 wchodzący w cykl Pucharu Azji Południowo-Wschodniej. Ja zajmowałem się „obsługą medialną” i ganiałem ze sprzętem cykając foty. Opis zawodów i część materiału zdjęciowego umieszczę w najbliższym magazynie Free Style.
Polskie akcenty na trwale są już wpisane w tą wyspę. Psiak, którego rok wcześniej pozostawiłem znajomej Filipince w miejscu gdzie mieszkam, został przez lokalesów nazwany „Poland”… A ostatnio Nenette, najbardziej charyzmatyczna propagatorka kite’a na Filipnach, przedstawiła mnie córce pani Glorii Arroyo, urzędującej Prezydent Filipin, tytułując pionierem promocji w Europie wyspy jako spotu kitowego. I tak się wyrabia układy polityczne!!! W przyszłych wyporach startuję na majora wyspy! Zresztą wyspa jest już mocno polonizowana; w tym roku było tu ze mną 26 osób- chyba najmocniejszy narodowy team w historii Boracay! Prawie wszyscy wrócili już do kraju, a garstka najwytrwalszych opuści mnie już niebawem. Przez ostanie dwa tygodnie pływał tu ze mną Jasiek Korycki który wpadł pod koniec swojego Naishowego zgrupowania w Australii. Większość zaprzyjaźnionych tu ze mną kiciarzy, głównie Filipino i Japończyków, z zapartym tchem śledziła popisy naszego najlepszego ridera, który ochoczo przekazywał im rady jak machnąć swojego pierwszego HP. Chłopaki pozostali urzeczeni i teraz ostro wcielają Jankowe uwagi.
Ja będę tu jeszcze przez prawie miesiąc i zamknę tutejszy sezon dzień przed Wielkanocą.
Poniżej załaczam foty
PePe












