Kolejny wielki szok.
Niech biedank ma teraz nas w swojej opiece.
Odnośnie wypowiedzi Etanatora, to istotne wydaje mi się opisanie dwóch sytuacji i zasatanowienia się i ustalenia co robić, gdy:
a) porywa cię mocny szkwał ale cały czas masz kontakt z wodą
b) wyrywa z wody na kilka ładnych metrów
Moje ( szybko, na biegu wymyślone ) propozycje:
ad a)
- ściagam kajta na maxa na wodą na lewą albo prawa strone,
lub
- wypinam się i puszczam go, niech sobie leci na budynki, samochody, ulice
ad b)
- w miarę możliwości staram się "kontrolować" lot, odrazu wyrzucam deskę z nóg
- jeśli dzieję się to na głebokiej wodzie, a nie jestem zbyt wysoko, to odpinam się od kajta
- jeśli widzę, że wyląduję na brzegu, to staram się "zamortyzować" upadek ugiętymi nogami
Ogólnie mówaiąc takie sytuacje są namaxa hardcorowe i cięzko jest być na wszystko przygotowanym.
Jelsi jednak z daleka widzimy, ze zbliża się jakaś czarna chmura na horyzoncie, to nie można tego bagatelizowac!
Gdybyście jednak dostali mocnego kopa, podczs pływania, to polecam położyć szybko kajta na boku na wodzie, po tej stronie, żeby w miarę moliwości ciągnął was od brzegu i spokojnie czekać.
Na pewno nie wyrwie was wtedy do góry i nie wciagnie w żaden sposób na brzeg.
Mam nadzieję, że te uwagi niektórym sie przydadzą.
RIP Ronald
cH