Sprzęt jednak ze sobą wziąłem i w każdym odwiedzony miejscu starałem się trochę popływać. Do quivera spakowałem twintipa i 3 kajty (8, 11 & 17). Z racji rozmiaru bagażu nie wziąłem foila, czego trochę żałowałem. W relacji opiszę każdy z odwiedzonych spotów.
No to zaczynamy

Cancun
Podróż zaczęliśmy w Cancun, gdzie lądował nasz czarter z Warszawy. Większość hoteli w Cancun umieszczona jest w tzw Zona Hotelera – długim pasie lądu, po którego jednej stronie znajduje się spora laguna a po drugiej morze karaibskie. W lagunie raczej się nie pływa (np. ze względu na krokodyle

Na plaży w Cancun jest wystarczająco miejsca na wystartowanie kajta, choć w szczycie sezonu plaże są podobno mocno zatłoczone:

Wiatrowo wchodzą tu głównie kierunki z E, ale wieje raczej rzadko. My w drodze powrotnej napotkaliśmy samotnego rider’a na Playa Delfines:

Samo Cancun nie specjalnie przypadło nam go gustu – tłoczno, głośno, mnóstwo Amerykanów. W poszukiwaniu czegoś bardziej egzotycznego pierwszego dnia naszego pobytu udaliśmy się łodzią na wyspę kobiet (Isla Mujeres).
Wycieczka była z gatunku obwoźnego „All-inclusive”. Latawców nie brałem, bo prognoza była jednoznaczna.
NA początky wyczeczki spędziliśmy 2h na Playa Norte:


Potem szybciutki, słabiutki snorkling przy latarni i lunch na pobliskiej plaży. Podczas lunchu można też było pomęczyć zabiedzonego, bezzębnego rekina. Słaaaaabo.
Humory poprawił nam barman, który mógłby spokojnie liczyć na angaż do filmu Tarantio


Główną atrakcją tej wycieczki, na którą mocno liczyliśmy, była wycieczka do podwodnej galerii „sztuki”. Na głębokość 10m zatopione są przeróżne obiekty, które podziwiać można zarówno snorklując jak i nurkując z butlą:

Po powrocie na stały ląd spotkaliśmy Mariachi przygotowujących się do występu w jednym z hoteli:

Sami udaliśmy się na plażę i relaksowaliśmy się do wieczora:

Zabawa filtrami:

W następnym odcinku opiszę wyprawę na wyspę Holbox, na którą wyjazd organizuje w lutym jedna z większych polskich szkół kajtowych

CDN