...A WSZYSTKO ZACZĘŁO SIE OD LATAWCA NASA 7,5 M2




Od kilku dni jestem szczęśliwym posiadaczem 2 kajtów Flysurfera: Psycho 15,5 m2 i Psycho2 7 m2.


Właśnie jestem po pierwszym odpaleniu FS'a!!!



Ponieważ był kiepski wiatr, 7-ka nie chciała podejść. Po kilku próbach rozwinęliśmy 15-kę. Trochę to szło mozolnie, bo najpierw trzeba było rozpracować te wszystkie linki, uszka, oczka, kulki itp... i stwierdzić co do czego służy. Latawiec wzbił się w powietrze po przyciągnięciu środkowej linki, przy której było ucho-pętla. To było wspaniałe uczucie, kiedy rozwinęło sie całe skrzydło, wypełniając się powietrzem. I tak,jak pisali inni kajterzy, ten FS Psycho 15-ka to potwór. W momencie, kiedy wchodził w power zone, siła była tak ogromna (choć wiaterek był dość słaby), że myślałem,że mnie z butów wyrwie.








Po kilku chwilach walki z potworem i próbach okiełznania go, wprowadziłem kajta w zenit. Miałem nadzieję chwilkę odpocząć, ale latawiec w pewnym momencie sflaczał, zwinął się i klap.

Muszę się jeszcze tego nauczyć! Wszystko przede mną!
Po chwili wiatr ucichł, lub zaczął wiać to ze wschodu, to z południa,

Teraz to chyba mi już całkiem odbiło, i podejrzewam, że nie będę mógł o niczym innym myśleć, jak o tym by wejść na Windguru, sprawdzając, kiedy będzie następny wietrzny dzień.
Po prostu mnie złapało i chyba raczej nie puści!!!
Pozdrawiam Wszystkich jeszcze zielonych, a także tych już całkiem dojrzałych kajterów!!!
Heeeej!!!!
P.S. Piszę o tym, bo chciałem się podzielić wrażeniami z kimś, kto rozumie o co chodzi, i wie co to jest za przeżycie!!!



Proszę także o ewentualne porady na początek mojej przygody z kajtem


