Wiało prawie centralnie w brzeg leciutko w stronę tego betonowego właśnie falochronu. Ten na zdjęciu jest dla przykładu bo akcja rozgrywała się na Miejskiej plaży. Wszedłem do wody przy samym pomoście gdzie siedzi ratownik... patrzac z brzegu w stronę jeziora miałem po 20m falochron drewniany wystający z wody z 20cm... a za nim 30m betonowe gwiazdki... nie wiem jak ja przy tym kierunku chciałem nabrać wysokości żeby wypłynąć za promenadę ale wtedy mysłalem, że 2-3 halsy i będę na otwartym Niegocinie skakał pod publikę koło wysokiego balkonu
1 hals... nawrót przy gwiazdkach betonowych, powrót do pomostu ratownika i kurde coś słabo mi idzie... to większy rozpęd i bliżej gwiazdek i widziałem możliwość, że się uda... znowu nawrót do pomostu oczywiście ze skokami nad drewnianym falochronem więc nic wysokości nie robiłem i za 3 razem jak już byłem z 2m od betonowych gwiazdek przyszedł szkwał i jak 11m Edge nie szarpnie... latawiec szybko w 2 stronę i lecę nad betonem z zakończonym żelastwem ... wiem że zaboli, zamykam oczy i
ała na pełnej prędkości w te betony... chyba za 2 czy 3 razem wpadłem miedzy nie klatką bo wcześniej się odbijałem jakoś od nich chyba udem bo mięśnień mega boli... po walnięciu żebrami użyłem zrywki... ruszyłem kończynami i zrozumiałem, że będę żył
językiem przeliczyłem zęby i
wszystkie są
łeb cały
pomyślałem że chyba dalej lecę i czekam na strzała ostatecznego
ale nie ... ja żyłem i nic grubszego się cudem nie stało
ratownicy przybiegli pomogli mnie wyszarpać z betonowych gwiazdek bo głęboko się wbiłem klatą a głowa poniżej a nogi w górze
Ludzie nie mogli uwierzyć i ja też że wyszedłem z tego lotu koszącego cało
Podsumowując to mega szkwał w najgorszym momencie przywalił a trapez i hak uratował mi żebra. O dziwo ból szybko przechodzi i jak tak dalej pójdzie to poniedzieli urlop zaczynam i oby wiało