Pozwolę sobie opisać swoje wczorajsze doświadczenia.
O g.6.30 wypłynąłem (
https://mysports.tomtom.com/service/web ... ormat=html ) na mewią, widoki wschodu zarąbiste, coś tam popstrykałem i nagrałem na kamerce, ale z kamerki tylko pasek na tubie się został, reszta pewnie podryfowała do Rzucewa. Zwiedziłem całą mewią, bliżej Kużnicy przy wrakach jest stacja pogodowa, szkoda, że dane nie są dostępne (przynajmniej mi nic nie wiadomo). Jak wracałem, pływał przy mewiej jeszcze jeden kite, razem zaczęliśmy powrót. Niestety, po kartoflisku za szybko chciałem jechać, (chwilę wcześniej 45km/h było spoko, to 30km/h wydawało się wolno), zaliczyłem ostrą glebę, kite walną o wodę, poszycie rozdarte na całej szerokości, z tuby głównej zeszło powietrze. Miałem jeszcze grunt, zwinąłem cały majdan i powlokłem się na mewią. Kolega podpłynął i powiedział, że w Rewie postara się wysłać jakąś motorówkę po mnie.
Jak tam czekałem, to stwierdziłem, iż rzeczywiście czas jest względny; jak człowiek zasuwa na kite, to czas szybciej biegnie, jak człowiek sam leży na bezludnej wyspie, to czas się prawie zatrzymuje
Po godzinie czekania zadzwoniłem do Fela82, co by zadzwonił do t.tt, który to dojeżdżał do Rewy, aby spróbował załatwić jakiś transport. Tomek próbował coś zorganizować, ok. g.10 zadzwonił, że byłby transport, ale żądają 500zł. W tym czasie na mewią przypłynęła silna grupa z Iławy razem innymi kolegami. Wszyscy się zgodzili, że taka cena to rozbój w biały dzień i odmówiłem. Wełniacz zgodził się pojechać po latawiec z pompką (miałem drugi w aucie) i udało mu się dostarczyć przesyłkę po g.11
Miałem trochę problemów z uruchomieniem tego latawca, ale koniec końców wystartowałem na stały ląd
https://mysports.tomtom.com/service/web ... ormat=html- jak się wykopie grajdołek i owinie się nawet mokrym latawcem, to jest zdecydowanie cieplej
- nawet Wełniacz nie śmiał się z mojego kapturka
- da rady pływać z plecakiem; po namoknięciu ważył ze 20kg, kite 12 o nienajlepszym dole (musiałem często wachlować), ale drzwi ratowały sytuację
- jak co niektórzy koledzy sugerowali, zawsze można było wezwać SAR, zgadza się, lecz puki co nie było zagrożenia życia i zdrowia i nie powinno się nadużywać tej możliwości
- niedaleko (1km) płynął jacht i miałem nadzieję na przewózkę do brzegu; na moją prośbę zackbuster popłynął do żaglówki i nie bardzo potrafił nawiązać kontakt, do takich jednostek podpływamy od rufy na zawietrzną i można wymienić kilka słów, na 99% w miarę możliwości żeglarze chętnie udzielą pomocy
- koło południa na mewią przypłynęła motorówka z kejciarzami i pewnie mógłbym się zabrać, ale już Wełniacz dostarczył latawiec
- ogólnie dzięki wszystkim za pomoc i wsparcie