Wegry, Chorwacja - opowiesc w odcinkach

Kitesurfing i wszystko z nim związane.
Awatar użytkownika
kamilKITE
Posty: 1082
Rejestracja: 02 paź 2003, 15:58
Lokalizacja: kiteway
Kontaktowanie:
 
Post20 sie 2004, 20:37

ODCINEK 1

Kochani,

Siedze nad Balatonem w Siofok. Mam juz za soba male zwiedzanie wegierskich winiarni gdzie nabylismy z zona kilka zacnych trunkow, bardzo zacnych.

Budapeszt - bardzo przyjemny, ale chyba dobrze ze spedzilismy w nim kilka godzin, w koncu to jednak miasto... i jak sie wpada ze wsi to czlowiek czuje sie taki dziwnie przytloczony. Ale wrazenie bardzo pozytywne.

Do Siofok przyjechalismy przedwczoraj wieczorem. Wczoraj nie wialo ale popracowalem troche nad swoja opalenizna, ktora po weekendach na helu jest tylko "pod garnitur".

Natomiast dzisiaj powialo. Rano byl sideshore i dwie godzinki bardzo konkretnie pohasalem. Zaczely mi wychodzic takie rzeczy na kajcie, ze sam jestem w szoku. Jednak ciepla, plytka woda i rowny cieply wiatr sprzyjaja nauce nie ma co... Pozwalaja tez zapomniec o przykrych rzeczach takich jak np. zepsuty samochod... nie wiem kiedy rusze w dalsza droge bo padl alternator i znajac zycie wezma sie za niego dopiero w poniedzialek. Nie ma tego zlego... jutro i pojutrze ma wiac :twisted:

Ale wrocmy jeszcze do dzisiejszego dnia. Wieczorem, po 2 godzinnej przerwie, zaczelo wiac bardzo konkretnie. Plywalem na full depowerze na 16 i wkoncu musialem zejsc... Wykonczony jestem bo wialo on-shore i spore fale sie porobily. Mniej freestylu a raczej walka z zywiolem - tez najs. Localesi plywaja srednio ale pojawil sie dzisiaj pod wieczor jeden wymiatacz. Wogole dziwni sa ci wegrzy. Straszne lanserstwo tu panuje, nie ma zajawkowiczow, wszyscy z jakimis laskami przychodza i napakowanymi barami. NIe pomagaja i nie chca pomocy. Dziiiiwne, ale moze to sie zmieni.

Maja mnie za francuza bo mowia do mnie "merci" - nie wiem co mam o tym myslec... A ten ich jezyk to chyba diabel wymyslil - dogadujemy sie tylko z czechami (z polakami znacznie gorzej).

Chcialbym napisac wieksza powiesc ale tutaj nawet internet jest drogi a ja zbieram na alternator...

Sssciskam wszystkich mocno w pasie.

Awatar użytkownika
apache_board
Posty: 495
Rejestracja: 07 sie 2003, 11:45
Lokalizacja: wawa-ochota
Kontaktowanie:
 
Post20 sie 2004, 21:18

Czesc!!!

Super sprawa, jak dasz rade to kontynuuj relacje z wyprawy...

pozdro Apache

Dr Eutanator
Posty: 661
Rejestracja: 01 sie 2003, 08:15
 
Post20 sie 2004, 22:40

miło cie słyszeć (czyt. czytać) Kamillo, zwiedzaj te miejscówki i szykój relacje - zapewne będzie też najs filmik. Szerokiej drogi i bezpiecznych powrotów na brzeg. U nas za to znowu wieje!

peace

Awatar użytkownika
majer
Posty: 699
Rejestracja: 11 sie 2003, 23:46
Lokalizacja: Chodzież
Kontaktowanie:
 
Post21 sie 2004, 00:09

super :thumbsup: pozazdrościć

no może...poza zepsutym alternatorem :wink:

pozdro

majer

Awatar użytkownika
hase
Posty: 373
Rejestracja: 09 paź 2003, 10:05
Lokalizacja: Frankfurt nad Odra
Kontaktowanie:
 
Post21 sie 2004, 09:07

ja sie zastanawiam tylko dlaczego uwazaja ciebie za francuza :twisted: zo ty robisz jak nie wieje .... a tak powaznie to dzieki za relacje ... az milo posluchac.... pozdrawiam i zycze super wakacji ....

Leeloo
Posty: 861
Rejestracja: 08 sie 2003, 09:07
Lokalizacja: Gdynia
Dostał piwko: 10 razy
Kontaktowanie:
 
Post21 sie 2004, 11:15

Kamil ....naprawiaj auto i szalej .... pokaż tym lanserom co to jest prawdziwy kiteboarding .... i pamiętaj o kamyczku :wink:
Aloha
do zobaczenia ... oby jak najszybciej
buziam

Awatar użytkownika
kamilKITE
Posty: 1082
Rejestracja: 02 paź 2003, 15:58
Lokalizacja: kiteway
Kontaktowanie:
 
Post23 sie 2004, 13:18

ODCINEK 2

"Zycie ciagle odwraca nasza uwage: nawet nie mamy czasu zorientowac sie od czego"
F. Kafka
(Aforyzm z porannego szczurka herbaty "LOYD TEA")

Pewien Wegier z kitesurf.hu napisal mi przed wyjazdem: "Jezeli bedziesz nad Balatonem tylko przejazdem i trafisz na wiatr - nazwe cie szczesciarzem".

Szcszesciarzem to moze ja nie jestem ale wiatr wlaczyl sie w sobote o 18. W jednej chwili z 1bf zrobilo sie 6bf. Pstryk i dziala. Obiecalem zonie kolacje wiec plywanie tego wieczoru sobie darowac musialem ale pewien wegier z kitesurf.hu kajtowal az do zmroku.

Wiatr wzmagal sie z godziny na godzine. Z 6bf zrobilo sie 8 a potem to juz chyba skala sie skonczyla. Noc byla masakra. Co chwila sie budzilem i lapalem odlatujace rzeczy, szpilki od namiotu w koncu namiot sam w sobie. Na szczescie nie padalo za wiele ale loilo niemozebnie.

Gdy wstalismy rano (o 10) wokol byla pustka. Wiekszosc ludzi sie wyniosla zniechecona noca i zapowiedzia rownie wietrznej niedzieli. Z radoscia stwierdzilem brak jednego teamu dyskotekowgo wegrow oraz jednego teamu drinkowego niemcow. Oba teamy niezle nocami trenowaly - pewnie pojechali na festiwal do Sopotu. Nie pozdrawiajcie ich ode mnie.

Okolo 12.00 wiatr oslabl troche i w powietrze poszly 9 i 11. Nie wiele sie zastanawiajac nadmuchalem swoja 10 i ruszylem na wode. Pierwszy raz mialem okazje poczuc co to jest jazda na falach. Nie byly wysokie ale na tyle agresywne, ze byly w stanie zwalic mnie z dechy jesli w pore nie ucieklem. Po jakims czasie zajazylem jak sie poruszac wsrod fal i zaczalem miec z tego kupe radochy. Najazdy pod fale, uciekanie przed balwanami, wybijanie sie. Miodzio. Pychota. Méég... Tego typu zabawa z powodzeniem zastepowala mi skoki, ktore z przyczyn mi nie znanych nie wychodzily mi tego dnia wcale.

SPOT - Siofok, camping STRAND
Jak zobaczylem go pierwszy raz to sie przerazilem. Trawa, chodnik, betonowe zejscie zawalone kupa kamieni. Masakra. Startowanie kajta odbywa sie dwojako. Rider wchodzi do wody a stawiacz stoi na trawie (wtedy w razie problmow rider laduje na kamieniach). Rider i stawiacz wchodza do wody - najbezpieczniejsze ale nie stosowane bo laski lanserow nie lubia sie moczyc. Generalnie masakra ale mozna sie przyzwyczaic, ba, nawet polubic ten "spot". Oczywiscie mozna zapomniec o asekuracji itp.

Jesli chodzi o oslawiona balatonska plycizne to wcale nie jest tak dobrze jak myslalem. Plytko jest jakies 200 metrow od brzegu dalej glebia. Co prawda przyjazna glebia, bo woda jest jak mleko i w zasadzie czlowiek nie czuje czy pod nim jest plytko czy nie, mi to pomagalo. Najlepiej jest chyba jak wieje side shore po woda wtedy plaska prawie jest. Przy on shore sa trzy rodzaje zabawy. 1. Pelne morze - fale rowne, nizsze, przyjemnie. 2. Styk glebi z plycizna - fale najwyzsze ale troche kartoflisko sie robi - dla mnie najlepsza miejscowka. 3. Najblizej brzegu - najmniejsze fale, najlepsze miejsce do skakania, ale duzo kajciarzy i blisko kamieni.

Fotki po powrocie.

PONIEDZIALEK

"Kto wyswiadczyl dobrodziejstwo niech milczy, a opowiada ten kto doznal."
Seneka
(Aforyzm z porannego szczurka herbaty "LOYD TEA")

Wreszcie normalnie przespana noc. Chociaz i tak budzilem sie zeby sprawdzic czy namiot jeszcze stoi. Wstalem szybko nie mogac sie doczekac tego co mi powiedza w warsztacie.

Poraz pierwszy podczas mojego pobytu na campie STRAND poszedlem rano do ostatniej kabiny... Poczulem sie jak w domu: "Cracovia Pany", "Kto tu byl niech sie podpisze", "CH.W.D.P. Wegry to huje".
Z tym ostatnim nie do konca sie moge zgodzic ale nie ukrywam, ze chetnie ruszylbym w dalsza droge.

Krakusy, z ktorymi sie wczoraj umowilem na transport mojego KITE mobilu do warsztatu troche poprzedniego wieczoru popili. "Dobrze, ze tylko wodke, nie mieszali" - powiedziala mi usmiechnieta panna jednego z nich. Tez sie ucieszylem, chociaz i tak musialem poczekac az dojda do siebie.

Zastanawialem sie jak ja sie dogadam w tym warsztacie bo Wegry jak dlugie i szerokie, mlode czy stare po angielsku ni kuta. Niemcy widocznie zostawiaja u nich wiecej kasy... Mialem jednak szczescie, w warsztacie znalazl sie jeden Magyar, ktory cos tam kuma i parluje.

"Akumulator kaput" - powiedzial wasaty mechanik z taka mina jakby wyjawial mi tajemnice sensu istnienia. Tyle niestety to i ja wiedzialem i zaczalem mu tlumaczyc tajemnice i funkcje dzialania alternatora. Nie wiem czy mi sie udalo. Narazie podlaczyli akumulator do prostownika i wyslali na 3 godzinny spacer, ktory zawiodl mnie do centrum Siofok, do kafejki netowej skad pisze te slowa.

Pozdrawiam was serdecznie a jezeli chcecie poznac dalsza czesc "opowiesci w odcinkach" to:
wrzuc monete
wrzuc monete
wrzuc monete

Leeloo
Posty: 861
Rejestracja: 08 sie 2003, 09:07
Lokalizacja: Gdynia
Dostał piwko: 10 razy
Kontaktowanie:
 
Post23 sie 2004, 14:08

:clap: :notworthy: :thumbsup:

Awatar użytkownika
apache_board
Posty: 495
Rejestracja: 07 sie 2003, 11:45
Lokalizacja: wawa-ochota
Kontaktowanie:
 
Post23 sie 2004, 14:28

Czesc!!!

ehhhh stary masz zajawe, nie ma co, jak to wsio czytam to mysle, next year i ja tam bede !!! Nic, czas pokaze co bedzie a moze Brazyliane odstawimy jakas lub zalapiemy sie na jakas wyprawe kitowa ...

pozdrawiam Was i bawcie sie dobrze !!!

Apache

Awatar użytkownika
eska
Posty: 1700
Rejestracja: 05 maja 2004, 12:41
Lokalizacja: rumia
Postawił piwka: 51 razy
Dostał piwko: 30 razy
Kontaktowanie:
 
Post23 sie 2004, 14:36

kamilKITE pisze:wrzuc monete
wrzuc monete
wrzuc monete


Witaj !
Strasznie się ciesze, ze masz udane wakacje ! U mnie też super, wieje wreszcie na tym całym Hellu, wreszcie kajcik, wreszcie deseczka, wreszcie !!! Szkdoa tylko że wakacje coś jakby powoli się kończą :) No przynajmniej te formalne.

Do zobaczenia po RB :)
pzd. eska

Awatar użytkownika
kamilKITE
Posty: 1082
Rejestracja: 02 paź 2003, 15:58
Lokalizacja: kiteway
Kontaktowanie:
 
Post29 sie 2004, 22:03

ODCINEK III

Sroda

"Czlowiek nie jest stworzony do kleski. Mozna go zniszczyc ale nie pokonac."

Taki oto aforyzm czekal na mnie przy porannej herbacie. Wytarty zasakrowany przez pop kulture Hemingway pasuje do dzisiejszego dnia jak ulal. To wlasnie dzis, w samo poludnie mamy odebrac samochod i ruszyc w dalsza droge.

Po 7 nocach i 6 dniach przyjdzie nam opuscic balatonskie wybrzeze pelne slonca, niedobrego zarcia, kilku ladnych par damskich piersi i posladkow wystawionych do slonca; tabliczek "Wir sprechen deutsch" na kazdym domu; plazowych sprzedawcow kukurydzy, ktorych niemal koscielny yaspiew "Kokourica, Mais bitte!!!" bedzie dlugo kolatal mi sie po glowie; ochydnej baby, ktora nie chciala mi pozyczyc roweru; braku czytnikow kart kredytowych; uczynnych czechow; spoko i nie-spoko polakow; grubych niemcow w ich wypasionych camperach; niezrozumialego jezyka i sanitariatow pamietajacych czasy ksiecia Franciszka II Rakoczego.

Niestety, Wasacz w warsztacie powiedzial ze samochod odebrac mozemy dopiero o 17 (a nie o 12 jak to bylo w planie). Tak wiec wyruszenie tego dnia nie wchodzilo w gre...

"Chill Out And Let It Flow"
Pani Leeloo (zrodlo: kiteforum.pl)

Te slowa Leeloo towarzyszyly mi caly tydzien nad tym cholernym Balatonem. Powtarzalem je sobie jak mantre. Bede musial sie chillowac jeszcze jeden dzien. Ehhh czlowieka chyba jednak mozna pokonac...

Czwartek

Czwartek spedzilismy w podrozy. Do Zagrzebia lal deszcz, potem zmienil sie krajobraz i pogoda. Nowa autostrada wiedzie (z dwiema malymi przerwami) od granicy az do Splitu. Dlaczego my tak nie potrafimy!!!

Do Splitu dotarlismy ok 17 i od razu wskoczylismy na prom do Supetaru na wyspie Brač. Potem szybko przeskoczylismy do Bolu i zaczelismy szukac campingu polozonego najblizej kitowego spotu. Niestety okazalo sie, ze tak latwo to nie bedzie. Nad brzegiem moza nie ma zadnych kempingow. Poszukalismy wiec takiego, ktory bylby mniej wiecej w tej samej odleglosci od centrum i od spotu. Rozbilismy sie na campingu METEOR (5-10 minut dojscia). Mieszkanie tutaj bardziej przypomina wizyte u ciotki i wujka gdzie przy okazji spotkala sie reszta dawno niewidzianej rodziny. Duza wspolna kuchnia i jadalnia gdzie wieczorami wszyscy przygotowuja sobie jedzenie. Caly kemping oplywa w zieleni oliwek, winogron i bluszczy, ktore daja kojacy cien. BOMBA. Pierwszego wieczoru zrezygnowalismy jednak z "rodzinnej" kolacji i popedzilismy na cos dobrego do knajpy.

BOL jest mega turystycznym wypasem. Sklepiki, knajpeczki, chilloutowe bary, uliczni grajkowie, marmurowa promenada, ludzie, duzo ludzi. Ponadto cale miasto zyje olimpiada. W kazdym barze jest conajmniej maly telewizorek a w tych bardziej wypasionych stoja ogromne plazmy.

Zoo Station, Yellow Cat Kiteboarding area

To chyba najmniej przyjazny spot jaki do tej pory poznalem. Kamienista plaza (kamienie duze i czesto ostre), gdzieniegdzie wystajace skaly. Plaza raczej mala, zero plycizny. Gospodarze spotu staraja sobie radzic jakos z tymi niedogodnosciami. Na kawalku plazy rozlozyli wykladzine, na ktorej mozna napompowac kajta a w odpowiedniej odleglosci na wodzie postawili platforme do startu (ok. 4x4 m.), do ktorej mozna doplynac i wystartowac kajta.
Pracownik szkoki, nazwijmy go roboczo "murzynkiem", powiedzial, ze najczesciej wieje sideshore od strony Zlatnego Ratu i trzeba sie tam od Zoo Station podhalsowac zeby miec wiatr najrowniejszy i najmocniejszy. Niestety ladowanie na Zlatnym Racie zabronione, ze wzgledu na bezpieczenstwo plazowiczow. Sam Zlatny Rat to nic innego jak drobno kamienisty cypel (ala Rewa) wychodzacy w morze, ale 2-3 razy krotszy od rewskiego. Chyba najbardziej przereklamowany produkt chorwackiej turystyki.

SOBOTA

W sobote mialem okazje przetestowac jak to wszystko dziala bo ok 16 zaczelo dmuchac. Tak akurat na 16, chociaz Murzynek mowil, ze nie dam rady na 16. Mylil sie. Platforma sprawdza sie super a Murzynek jest szalenie pomocny, tylko ze ta 16 nie miescila sie na tym kawalku wykladziny na brzegu...

Na poczatku plywalem zdepowerowany ale jak sie oplywalem to odpuscilem depower i zaliczylem kilka konkretnych lotow. Krawedziowanie ulatwial mi fakt, ze mialem na nogach swietna deske produkcji Apache_board 128x40 model FIREBALL. Czuje sie na niej jak w cieplych bamboszach.

W momencie startu plynalem w kierunku wyspy Hvar i nie bylo w tym nic nadzwycyajnego bo do tego widoku bylem juy przyzwycyajony ale jak zrobilem zwrot to oniemialem. Wyspa Brač urosla przed moimi oczami. To byl szok. Nie widzialem ludzi tylko te niesamowita wyspe, ktora teraz poraz pierwszy moglem zobaczyc w calosci, z odleglosci. To byla jedna z tych chwil kiedy czlowiek wierzy, ze wszystko bedzie OK i ze wybranie sie tutaj z kajtem to byl zajebisty pomysl.

------

Dzisiaj powtorzylo sie to samo. O 16 wlaczyl sie wiatr a ja do 19 sobie poplywalem ale juz bez wykladziny i platformy bo Yellow Cat zakonczyl dzis sezon. Dodam jeszcze tylko, ze za stawianie, kladzenie, rescue i przechowanie bagazu Murzynek liczy sobie 50 kun czyli jakies 26 zeta...
I dodam jescze, ze gdy dzisiaj startowalem z glebiny i pomagala mi zona to murzynek sie nie ruszyl zeby pomoc. Murzynek byl nieoplacony.

Jutro wyruszamy do Viganij na Plejesacu. Trzymajcie za nas kciuki.

POZDRO

Leeloo
Posty: 861
Rejestracja: 08 sie 2003, 09:07
Lokalizacja: Gdynia
Dostał piwko: 10 razy
Kontaktowanie:
 
Post29 sie 2004, 22:34

.....Powtarzalem je sobie jak mantre. Bede musial sie chillowac jeszcze jeden dzien. Ehhh czlowieka chyba jednak mozna pokonac...

czlowieka moze i mozna ... ale KamilKITE'ra ...... NEVER!!!!!!!!!!!!!!!!

Awatar użytkownika
kowis
Posty: 386
Rejestracja: 29 sty 2004, 20:53
Lokalizacja: Warszawa
Kontaktowanie:
 
Post29 sie 2004, 22:47

Święta racja apachowe denie są the best :D
POLECAM!!!!

Awatar użytkownika
kitefanka
Posty: 30
Rejestracja: 15 sty 2004, 12:06
Lokalizacja: Warszawa
Kontaktowanie:
 
Post03 wrz 2004, 09:13

kowis pisze:Święta racja apachowe denie są the best :D
POLECAM!!!!


Tak, tak - są tak wypieszczone, że lepiej nie trzeba :D Z całą pewnością godne polecenia!!
Ciekawa jestem czy trzymanie kciuków poskutkowało. Co dalej Kamil?
Pozdro

Awatar użytkownika
kamilKITE
Posty: 1082
Rejestracja: 02 paź 2003, 15:58
Lokalizacja: kiteway
Kontaktowanie:
 
Post03 wrz 2004, 22:40

ODCINEK IV

Droga z Bolu do Viganij nie obyla sie bez przygod. Pierwsza niespodzianka bylo to, ze nie zmiescilismy sie na prom w Sumartin do Makarskiej. Okazalo sie, ze promy odchodzace z Sumartin sa o wiele mniejsze niz te na linii Supetar-Split i do tego kursuja o wiele rzadziej. Poniewaz nastepny mial byc dopiero za 3 godziny postanowilismy szybko przeskoczyc do Supetaru i lapac najblizszy prom do Splitu.

Druga niespodzianke sprawila nam Matka Natura. Mniej wiecej od wysokosci Makarskiej zaczynaja sie spore gory i wybrzeze wyglada fantastycznie (widac je bylo z daleka gdy kajtowalem w Bolu). Natomiast dalej za miejscowoscia Ploce magistrala odchodzi od morza i prowadzi przez niesamowicie zyzna i pelna niezwykle podmoklych pol kraine. Dodajmy do tego sliczne jeziorka wsrod zielonych wzgorz. Skojarzenia z Wietnamem nie mogly mnie opuscic i ciagle rozgladalem sie za amerykanskimi zolnierzami wychodzacymi z blota - bezskutecznie.

Zblizajac sie do Plejesacu pojawily sie malutkie, zielone wysepki. Dodajac do tego wysokie gory otrzymujemy widok calkiem bajeczny - okazalo sie ze caly Plejesac jest taki. Chorwacja zaskoczyla nas tym razem najmocniej.

Dochodzimy powoli do niespodzianki nr 3 gdyz okazalo sie, ze w tych rejonach mocno jest rozwinieta hodowla malzy. W pewnym momencie natknelismy sie na Beach Bar umiejscowiony nad piekna zatoka. Szyld dumnie powiadamial nas, ze "Mussels 5kn per kilo". Jako milosnik malzy musialem sie zatrzymac. Bar byl zupelnie pusty a nad brzegiem przy prowizorycznie zkleconym stole z daszkiem pracowaly fizycznie dwie osoby. Podeszlismy do lady gdzie pewne mlode dziewcze wyjasnilo nam roznice miedzy roznymi rodzajami serwowanych tu malzy. Gdy sie zdecydowalismy dziewcze krzyknelo w strone straganu:

"Mama, jedna Buzarra!!!"

W tym momencie jedna z osob (pani w srednim wieku) porzucila swoje zajecie i minawszy nas (z usmiechem) udala sie do kuchni gdzie przygotowala nam cos do czego potem wiele razy wracalismy a we wspomnieniach wrocimy jeszcze nie raz.

Przyjemnie wypelnieni ruszylismy w strone Orebica szukac oczekiwanej Kite Beach. Z informacji jakie posiadalem takowe miejsce powinno sie znajdowac w miejscowosci Viganij. W rzeczywistosci okazalo sie, ze 4 km za Orebicem rozpoczyna sie ciag trzech wiosek: Perna, Kuciste i Viganij wlasnie. Okazalo sie, ze najlepsze warunki brzegowe sa w Pernie, przy duzym kempingu o tej samej nazwie. Jest to w dodatku jedyny kemping na tej czesci wybrzeza oznaczony jako Kite Zone. W Viganij jest bardzo waska plaza z jednym malym cypelkiem, a kempingi znajduja sie za droga. Skreslilem wiec to miejsce od razu pomimo, ze plaza w Viganij wychodzi nieco glebiej w morze niz ta w Pernie.

Po tym malym rekonesansie wrocilismy i rozbilismy sie na kepmingu Perna gdzie odrazu udalem sie do szkolki ws/kite aby pogadac o spocie. Podchodzac do zabudowan szkolki zobaczylem trzech zblazowanych ziomow i od razu pomyslalem, ze nie zostane milo przywitany. Niewiele sie pomylilem. Gdy powiedzialem: "Hej, jestem tu pierwszy raz i chcialem sie dowiedziec jakie zasady panuja na tym spocie" wszyscy trzej wybuchneli smiechem. Od razu zrobilo mi sie bardzo milo i juz chcialem odejsc gdy jeden z nich powiedzial "Stary, przeciez nie wieje!". Na tyle spostrzegawczy to i ja jestem wiec ponowilem moje zapytanie wzbogacone o "... gdyby powialo". Wtedy koles lekko ziewajac pokazal reka plaze i powiedzial tutaj mozesz kajtowac. Juz kompletnie nie chcialo mi sie z nimi gadac ale postanowilem, ze wytrwam do konca.

Okazalo sie, ze zadnego kite zone nie ma, zadna czesc plazy nie jest kajtowi dedykowana i chociaz jest spora to gdy pomyslalem o ludzkich cialach zalegajacych wokolo pomyslalem, ze ze startem/ladowaniem moga byc niejakie problemy.

Kamienie na plazy sa o wiele bardziej wyslizgane niz te w bolu, nie ma tutaj rowniez zadnych skal. Jezeli chodzi o rescue boat to nalezy ona do szkolki, ale mozna sie z nimi dogadac i w razie klopotow moga pomoc. Nie wiem jednak jak taka pomoc ma wygladac bo wody raczej nikt nie obserwuje. Nie wiem rowniez ile taka przyjemnosc mialaby kosztowac. Skoro jestesmy przy kosztach to na szczescie chlopcy sobie za kajtowanie nic nie licza - i dobrze - bo niby za co?

Na koniec dowiedzialem sie, ze od 10 dni nie wieje, ze czekaja na mistral i maja dosyc. Po czesci wytlumaczylo ich to z tej olewczej postawy.

Na wiatr czekalem jeszcze dwa dni. W czwartek o 17.00 cos zaczelo sie dziac i wyskoczylem na 16 na przyjemna wieczorna sesje. Widoki podczas plywania sa wybitne. Na jednym halsie plynie sie na Korcule - sliczne miasto o sredniowiecznych korzeniach (ok 5 minut plyniecia). Na drugim halsie rosnie przed wami Sveti Ilija (961 m npm) - najwyzszy sczyt Plejesacu. Czerwone slonce zaszlo juz za Korcule gdy ladowalem kajta.

Zafalowanie jest tutaj duzo mniejsze niz w Bolu, prawdopodobnie dlatego, ze przesmyk miedzy Plejesakiem a Korcula jest o wiele mniejszy niz miedzy Bracem a Hvarem. Woda jest jednak rownie slona. Po pierwszym plywaniu w Bolu mialem piekace, czerwone oczy, straszny katar i bol glowy nie mowiac o odruchach wymiotnych. Potem zaczalem sie troche oszczedzac. Strumien slonej wody przelatujacy przez moje zatoki - iscie zacna motywacja zeby skoki raczej ladowac.

Czekaja mnie tu jeszcze dwa dni. Mam nadzieje, ze dwa wietrzne dni. Na koniec mojej opowiesci w odcinkach przytocze moj ulubiony aforyzm ze szczyrka herbaty Loyd Tea (ktora juz sie skonczyla i teraz pijemy tego Liptona bez ambicji filozoficznych). Mniejsza, czas na Seneke - niezlego zioma.

"Nie jest biedny ten, ktory ma za malo ale ten, ktory ciagle chce wiecej"

Jestem bardzo biedny. Chce wiatru!!! Duzo Wiatru!!!

KONIEC

P.S. Do zobaczenia na Helu.


Wróć do „Forum Główne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości

cron