Na pierwszy rzut oka przychodzi na myśl jedno - przecież to już było! Odgrzewane stare mutanty - po co to?
Ale wygląda na to że jest w tym coś więcej. Jakiś czas temu poczytałem trochę o nowym wynalazku i wydaje się że ma to sens. Nie jest to tylko waveówka z obciętym nosem, ale koncept jest bardziej złożony, od dłuższych, bardziej równoległych, inaczej wyprowadzonych krawędzi, tail (double diamond), kanały. Ale mam tu na myśli oryginał - Vanguard od Tomo. Pozostałe brandy jakby chciały to trochę naśladować, ale nie do końca. Tu podobne kanały, tu podobna rufa, ale reszta inna - trudno się dziwić.
Poczytałem trochę opinii i są bardzo pozytywne. Prędkość, promień skrętu, szybkość wchodzenia w ślizg, a wszystko w desce o nawet 10 cali krótszej niż klasyczny odpowiednik!
Ja jestem bardzo zainteresowany i chętnie spróbuję Vanguarda. Jeśli przy tych lepszych warunkach wiatrowych ogarnie deska 5'2", nie tracąc przy tym nic a jedynie zyskując, to wydaje się mieć spory sens.
Jedyne co odstrasza to cena, przewidywana na rynku europejskim to 850 euro
Firewire robi te deski w wersji surf od jakiegoś czasu, wg ostatnich informacji wzmocniona, kajtowa konstrukcja będzie dostępna w maju (jeśli nie później, bo wcześniej była mowa o końcu roku).
Jestem mega ciekaw, pożyjemy zobaczymy czy się przyjmie.