Zaczynam przygodę z wodą. W sierpniu "zaliczyłem" IKO I i II.
Jednak mam autentyczną radość z pierwszych startów i halsów.
Już wiem, że będę pływał. Teraz czas na skompletowanie sprzętu z demobilu. Na nowy nie mam budżetu. Zresztą szkoda mi zniszczyć latawca za 4 koła.
Będę kontynuował naukę na śródlądziu (Mietków i inne okolice Głogowa), żeby w przyszłym roku pojechać na półwysep jako samodzielny kiteboard'er

Intensywnie rozglądam się po oeliksach i tutejszych ogłoszeniach. Na OLX trafiłem na latawce przywiezione z Danii.
Wiem, że nie powinny być wytrzepane. Nie sprawiają takiego wrażenia, ale też nie są pierwszej młodości. I tu zaczynają się schody.
Na kursie pływałem na Airush DNA. Latawiec z Danii to Naish Shockwave. Konstrukcja wydaje się dość podobna do mojego kursowego (nie ma zaworków kulkowych blokujących się po wyjęciu wtyczki pompki). Ale bar to już zupełnie inna konstrukcja, niż ta którą znam. Wygląda tak:


Czym tym jeszcze da się polatać? Jeśli tak, to co jest co?
Inny latawiec to Slingshot Fuel. Dołączony bar jest bliższy temu, co znam, ale zamiast zestawu linek połączonych z latawcem w kilku miejscach przy krawędzi natarcia, są 4 mocowania dla linek przy skrajnych tubach. Czy to jest coś dla początkującego?
Podobne rozwiązanie widziałem w jeszcze innym latawcu


Czy to jeszcze poleci w rękach 37-latka z lekką nadwagą?
Jeśli dobrze rozumiem, tu nie ma znanej mi linki depowera, tylko zestaw zaczepów przy latawcu. A może się mylę?
A do czego jest ta czarna taśmą i czerwona kulka na środkowej lince?
Czy taki chickenloop jak na zdjęciu (system rzepów) sprawdza się w awaryjnej sytuacji?
Tylko nie piszcie: "udaj się do najbliższego sklepu i zapytaj sprzedawcę o bieżące rozwiązania". Jestem zdeterminowany kupić sprzęt używany w rozsądnej cenie.
Z kolei ogłoszenia większości forumowiczów z nowszymi latawcami są najczęściej z okolic oddalonych od Głogowa o min. 500 km, a to skutecznie mnie zniechęca.
Proszę o konstruktywną poradę z odrobiną złośliwej ironi