Ja jestem zdania że dbanie o bezpieczeństwo to myślenie o tym co bedzie jak sie nie uda czyli:
- Zawiedzie sprzęt
- Kursant będzie wyjątkowo niepojętny
- Przyjdzie nagła zmiana kierunku wiatru z jego wzmocnieniem
- Przepadnie nam latawiec w niekorzystnym bardzo momencie
Jeżeli wszystko będzie ok to pewnie się "uda" ale co jak się nie uda?
Sam fakt że jest to zwiększanie ryzyka mnie osobiście odpycha.
Wypadek i na zatoce może się zdarzyć ( boże proszę by w naszej szkole nie miało to nigdy miejsca )
Prawdą jest też że na wodzie i na brzegach kempingów przez ostanie lata bardzo się zagęściło ( naszczęście u nas nie bardzo )
Więc nawet jak wszystkie zasady bezpieczeństwa zostaną zachowane to ryzyko jest bo jest to sport extremalny dlatego należy robić wszystko co w mocy by ograniczać zagrożenia z nim związane.
Nie znam dobrze Turawy ale znam wiele akwenów pobliskich z uwagi na to pływam tam na windsurfingu.
Większość akwenów w Polsce w mojej subiektywnej opinii się po prostu nie nadaje i pieniądze wydane na próby tam czegoś w przełożeniu na satysfakcje okazują się niewymierne.
Nie jest przypadkiem że największe skupisko windsurfingu i kitesurfingu jest właśnie nad zatoką i nie jeździł bym prowadzić bazy na półwysep gdybym mógł mieć te warunki pod domem...
Dodam jeszcze że na Ślasku wiatry są bardzo szkwaliste.
P.S.
Hopy, wim co godom!
Szysko przez te hałdy, nima się kaj tyn luft napedzić ja?
