Miałem już zabukowaną Tajlandię na ferie. Jednak analiza archiwum windguru i Google Earth spowodowała zmianę celu wyjazdu na ferie 2015.
Statystyki wiatrowe były mocno pozytywne - szczególnie dla foila. Problem okazało się odnalezienie dobrej wyspy nadającej się do jazdy i nauki wodolotowania.Wybrał się ze mną boss SU-2. Karaś chiał testować swoje składane deski i przy okazji nauczyć się lewitacji.
Czułem się jak szpieg spędzając parę dni na analizie zdjęć z satelity. "Przesurfowałem" lekko 20 wysp. Wybrałem Thulusdhoo w atolu Kaafu 25km na północ od stolicy Male.
Padło na tą wyspę z paru powodów:
- brak hoteli i resortów. Na wyspie jest parę guest house'ów a turystów naliczyłem 18 (wraz z nami)
- najlepsze spoty wave na Malediwach,
- głęboka laguna do nauki foila.
Z Karasiem spotkaliśmy się na Male. On leciał z Wawy a ja z Berlina.
Po strzeleniu serdecznego misiaczka na lotnisku wsiadliśmy na szybką motorówę i bezpośrednio popłyneliśmy do domu. Podróż po rozkołysanym morzu łamała kręgosłupy i pogubiliśmy wszystkie luźne plomby. Cóż tam. Co się nie robi dla tak pięknego otoczenia i krajobrazów. Turkus wody ugiął nam kolana. Po dotarciu do domu zrobiliśmy szybki rekonesans wyspy. Nie zajęło to zbyt wiele czasu - wyspa ma 1000x500m.
Byliśmy mocno zaskoczeni niezwykłymi widokami malediwsko-luksusowych wypasów
Pierwsze kroki zrobiliśmy w kierunku kultowego spotu surf "Cokes":
Następnie przeszliśmy do plaży lokalesów, gdzie jak widać często spędzają tam czas na rodzinnym grilowaniu przy wodzie a dzieci mają kartonowy plac zabaw:
Kolejnym celem była fabryka utylizacji śmieci zbieranych z innych wysp "resortowych"
W drodze do portu natkneliśmy się na chyba dom kapitana portu, który wyrózniał się od innych wysokim standardem wykończenia:
Przy samym porcie odnaleźliśmy magazyny z niewiarygodnym wyborem wszelakich materiałów budowlano-jachtowo-rolniczych:
W porcie trafiliśmy na świeżo wypicowaną restaurację znanej marki:
W jej ogródku znajduje się piękny ogródek na BBQ:
Za portem promenada prowadzi bezpośrednio do molo:
Trochę nas zdziwiło, że na molo był utrudniony wjazd dla niepełnosprawnych na wózkach inwalidzkich:
Natomiast podobnie jak na sopockim molo, znajduje się tam wypożyczalnia sprzętu pływającego:
Wzdłuż promenady widać co parę kroków rury wychodzące z posiadłości lokalesów i mające na celu zmianę turkusu oceanu na kolor wody w Resku:
Na mieście gęsto od wydajnych pralni i suszarni:
W tym przytulnym parku spędzić można poobiednią sjestę:
przy jednym z domów rybaka:
Po 15 minutach spaceru dookoła wyspy trafiliśmy do naszego cudownego domu:
Muszę przyznać, że z zadrością spoglądamy na posiadłość i ogrody sąsiada:
który ma uroczy widok na ocean:
drugiego sąsiada:
i nasz guest house:
A na koniec powiem wam już tak na poważnie, że:
a dlaczego?
O tym w następnym poście...