Otoz w sobote nieco w Lodzi powialo, wiec z rana, nie dlugo czekajac zapakowalem kite'ka na tylne siedzenie a deske z przodu na miejscu pasazera - i jak sie okazalo bylo to wielce strategiczne zagranie. Zdazylem wyjechac na ulice i pare metrow dalej zhaltowala mnie policja - dokumenciki do kontroli - no wiec poslusznie dalem Panu prawko, dowod auta i OC. On przylookal, ze deska z boku i ku mojemu zdziwieniu wyjezdza z tekstem - ooo, widze, ze na kite'a pan uderza


Oby w kazdym policjancie drzemal ukryty kitesurfer i oby omijali nas szerokim lukiem, wiedzac, ze spieszymy sie na wiatr
