Założenie jest takie, że instruktor w szkółce dobrej klasy jest po kursach metodyki i coś tam liznął w zakresie metod nauczania i sposobu przekazywania wiedzy. To tak jak z uczeniem czegokolwiek innego - czy będąc osobą, która dla przykładu doskonale jeździ samochodem - będziesz potrafił nauczyć kogoś jeździć samemu samochodem

Musisz mieć do tego miejsce, warunki, samochód, który ktoś może "zarżnąć" i do tego mnóstwo cierpliwości. Wyobraź sobie też, że uczysz tego kogoś w pełnym ruchu ulicznym (bo przecież kite'a też uczysz w tłumie). Gdy nie wiesz jak podchodzić do "ucznia" może to być bardzo trudne.
Druga rzecz to to, że dobry instruktor przeszedł już kilkadziesiąt/kilkaset szkoleń i wie co się może przytrafić. Jest mu łatwiej przewidywać.
Kolega uczący kolegę zna może 10% tego co instruktor, który jest na wodzie przez przynajmniej 3 miesiące w ciągu roku.
Z własnego doświadczenia wiem, że nigdy tak dobrze nie panowałem nad kite'm niż wtedy gdy szkoliłem. Wiedziałem doskonale jak się zachowa w każdej sytuacji, potrafiłem przewidywać każdy szkwał, potrafiłem szybko i sprawnie reagować na nagłe zmiany wiatru niezależnie czy to ja miałem latawiec, czy kursant. Teraz już gorzej to wyczuwam, bo niestety pływam bardzo rzadko.
Ale też dopiero po wyszkoleniu kilkunastu kursantów potrafiłem szybciej i lepiej uczyć - dużo lepiej wiedziałem co do kogo lepiej dociera, że niektórzy wymagali zupełnie innego podejścia niż inni itp. Tak więc nie jest to takie łatwe jak się wydaje. Uczenie kumpla, którego znamy od kilku lat jest też łatwiejsze niż uczenie zupełnie obcej osoby, o której nie wiemy jak bardzo jest sprawna, jak reaguje na sytuacje stresowe, czy jest przewidywalna, czy raczej zamierza odpalić sięna bodydragach na Małym Morzu i skończyć na wysokości Kuźnicy...