Co jest takiego interesującego w racingu? To musi być nudne – pływać lewo-prawo.Patrząc na kajciarza race i freestyle trenujących razem na wodzie pierwsze wrażenie jest oczywiste: rejsiarz musi pływać za karę.
Po drugim zerknięciu okazuje się że rejsiarz spędza 3 razy więcej czasu na wodzie i nadal pływa lewo-prawo.
O co chodzi?
Albo gościu dostał dożywocie robót wodnych albo coś w tym musi być.
Może jest tak zakręcony faktem, że przy 8 węzłach zaiwania 30km/h a w tym samym czasie tłintipiarze zalewają smutki na brzegu popijając czwarte piwo.
Jednak po paru takich sesjach na tym samym spocie dochodzi się do wniosku, że .... piwo jest smaczniejsze.
Więc skąd się bierze coraz więcej takich desperatów i jaki jest ich sekret
Samotne pływanie nabiera prawdziwego smaku jak ma się konkretny cel – czyli rywalizacja w wyścigach.
Każda sesja traktowana jest jak trening i nie widzę opcji, aby to mogło się znudzić. W technice jazdy jest tona rzeczy do opanowania i nadal do odkrycia.
O testach sprzętu nawet nie wspominam.
Zobaczcie na złomiarzy – niektórzy mają juz 30 lat stażu na wszelkiej maści deskach windusrfingowych a połowa z nich nie ma opanowanej dobrze rufy! Mimo tego nie rzucili WS i nadal im się to bardziej podoba niż KS.
Czy oni swoje hobby określają jako nudne zajęcie?
Dodać jeszcze warto, że racing otwiera drzwi do świata zawodów dla kajciarzy, którzy nigdy do tej pory nawet nie pomyśleliby o jechaniu na zawody.
Ilu waszych znajomych uprawiających KS ma ambicje rywalizacji freestyle? Niech zgadnę – 1 na 100.
Poziom tej konkurencji został tak wywindowany, że zawody stały się hermetyczne i w efekcie co roku notujemy spadek ilości uczestników.
Ford Kite Cup 2010, podczas 4 edycji, zanotował raptem tylko 30 facetów z czego nawet nie połowa wystartowała we wszystkich edycjach.
Wśród kobiet było jeszcze gorzej: 5 dziewczyn z czego tylko jedna wzięła udział we wszystkich edycjach.
Piękne w racingu jest to, że bez względu na twoje umiejętności możesz bez żadnych przeszkód spróbować swoich sił w zawodach.
Wg mnie 100% kajciarzy bez względu na wiek, płeć, umiejętności może już jutro startować w zawodach race. We freestylu nie jest tak kolorowo.
Po zrozumieniu istoty pływania race pojawiają się dwa słowa, które wyjaśniają praktycznie wszystko: prosta i sprawiedliwa rywalizacja.
Kto pierwszy ten lepszy
Nie ma tutaj krzywdzących ocen sędziów według kryteriów widzi-mi-się, lubię-nie lubię gościa lub co gorsza podyktowanymi prykazami sponsora. Niestety nigdy tego elementu sędziowania freestyle sie nie wykluczy.
Na koniec najważniejsze. Zastanawialiście się ile godzin rocznie spędzacie pływając? Niech będzie 100 godzin na wodzie z czego połowa to w marnych warunkach.
Drugie tyle spędziliście na falstartach prognozowych – grzejecie przez pół Polski, aby zjeść zapiekankę we Władku.
Nie daj Boże, że ktoś jest hardkorowcem i pływa tylko wave w Polsce. Ile dni w sezonie ma na wave? 20? A ile takich idealnych? 5-10?
No i teraz fundamentalne pytanko: a jak to jest z racingiem?
Powiedziałbym, że w sezonie można mieć również 100, ale dni a nie godzin!!! z czego 80 w idealnych warunkach – przecież wystarczy 8-10kts i płaska woda – a tego w Polsce mamy najwięcej.
A jak wypadają te dni nieidealne na racing, wówczas mamy te idealne na wave – czyż nie? Ja pływam race w 80% i wave i 20%
W ciągu ostatnich dni dostałem wiadomości od stawiających pierwsze kroki:
Możliwości jakie otwiera Race są niesamowite. Wiatromierz w Pucku pokazuje około 10 węzłów. Jeszcze niedawno wkurzałbym się dlaczego tak mało, a teraz wiem, że śmiało mogę jechać i naprawdę dobrze popływać . Także dziś ciąg dalszy ćwiczeń.
Piersze 1.5h race'u mam za sobą, krótko mówiąc było SUPER . Jestem mega zajarany, szczególnie, że dziś wiało naprawdę niewiele na MM nikogo, a ja na Hydrze 14m miałem naprawdę dobrze. Oczywiście to co działo się ze mną ciężko nazwać pływaniem. Myślę, że niektórych figur, które wykonałem podczas ujeżdżania tej deski nie powstydziłby się niejeden finalista You Can Dance. Dużo gleb i dość mokro (okazało się że mój suchar jest tak naprawdę "półsucharem"), ale było zajebiście.
Dzięki bardzo za zajawkę z Race. Jutro jadę dalej ćwiczyć.
Właśnie zjechałem do domciu z Helu. Pierwsza jazda zaliczona. Powiem tylko jedno: ja pi.....e, takiego ognia nie miałem pod nogami od czasu jazdy na formule. Problem na razie jest jak się zapakować w tylnego strapa. No ale to chyba czas rozwiąże - na WS było podobnie.