Stawny pisze:stiv amoralny pisze:krótkie przyuczenie do techniki lądowania, weryfikacja stanu trzeżwości i ogólnego ogarniania tej plaży:)
4.
przed lądowaniem najalepiej wyczepić się już z donkey dick'a i leasha, tak by podawać "nowicjuszowi" latawiec "z ręki"
pozdrawim
stiv a
"Swietna rada" skoro ten post jest skierowany do osób które średnio ogarniają temat
Już widzę przypadkowe wypięcia przy lądowaniu, zdziwenie skąd nagle taka moc w latawce

, odlatujące w siną dal latawki zbierające po drodze swoje żniwo wśród plażowiczów.
Ponieważ jak dobrze bije nie wyląduję sam latawki (5linek) preferuję podpięcie się do solidnego elementu i podbiegnięcie do latawca.
Tylko zakładam że nauka samodzielnego startu i lądowania to raczej rzadkosć wśród instruktorów.
Masz rację, nauka samodzielnego startu i lądowania, nie jest napewno elementem szkolenia w standardzie. Podobnie jak mnóstwo innych istotnych zagadnień, na które w PODSTAWOWYM lursie czasu nie ma. Każdy temat można rozwinąć w nieskończoność, ale ja z mojej strony podczas szkoleń o takiej możliwości startu i lądownia samodzielnie wspominam tylko, natomiast na etapie początku przygody z kite, kładę nacisk na to, że nie pływa się samodzielnie, że jest to zabawa zespołowa, że masz kogoś kto wie , że Ty w morze wychodzisz, że powinieneś do startu i lądowania mieć asystenta, w krajach cieplejszych potocznie nazywanego beachboyem.
Ja natomiast napisałem o sytuacji, która może zdażyć się każdemu, tzn PRZYPADKOWE lądowanie wśród plażowiczów. Jeżeli ogarniasz swój sprzęt w danym momencie(składowa twoich umiejętności i warunków wiatrowych) to najlepszy/najbespiecznieszy sposób dla wszstkich (Ciebie i plażowiczów) jest taki jak napisałem. Jeżeli "podasz" mu latawiec praktycznie do ręki i natychmiast po przełapaniu za tubę główną zluzujesz linki, to ryzyko jest bardzo małe. A twoje bezpieczeństwo jest narażone tylko wtedy, gdyby przypadkiem gość jeszcze sprzęt wypuścił i dostałbyś strzał z luźnych linek - współczuję sytuacji

Dlatego wolę mieć tylko chike'a w ręce i bez leasha już. Alternatywnie, ale już z większym ryzykiem podajesz gościowi latawiec sterując jedną ręką, a druga cały czas na zrywce w pogotowiu. Ale niekiedy nie zdążysz się zerwać. Tak bywa. Zaznaczam, że cała sytuacja ma mieć charakter incydentalny, a nie dzień jak co dzień.
pozdrawim
stiv a