Niedawno wróciłem ze Sri Lanki, gdzie spędziliśmy 2.5 tygodnia: 6 dni podróżowania i zwiedzania, 7 dni kajta w Kalpitiya i 3 dni nauki surfingu na południu.
Na podstawie naszych doświadczeń napisałem trochę porad tutaj:
- Przydatne informacje: zakwaterowanie, przemieszczanie się, jedzenie, ludzie, pieniądze
- Główne atrakcje turystyczne
- Opis kajtowych spotów w okolicy Kalpitiya
A teraz zapraszam na fotorelację z części turystycznej naszego wyjazdu. W planach również wideo, więcej zdjęć z części kajtowej no i oczywiście relacja wg. oficjalnego szablonu

Naszą podróż zaczęliśmy w rybackiej wiosce Negombo. Wokół każdej chaty suszyły się na ziemi rezultaty porannego połowu.

Po drodze odwiedziliśmy sierociniec dla słoni. Akurat załapaliśmy się na szorowanie podopiecznych


Sri Lanka, inaczej Cejlon, słynie ze swoich plantacji herbaty. Położone są one w środkowej części wyspy, na wyżynach.
Najlepszym sposobem na podróżowanie przez te okolice jest publiczny pociąg, który sunie leniwie przez bezkresne połacie krzaków herbaty.

Zbieraczka herbaty pokazuje nam młode liście

...i jej szalona koleżanka


Na wyżynach jest wysoko

Większość miejscowych chodzi w ciepłych czapkach, przy czym zdecydowanie najmodniejszym modelem jest właśnie ten różowy.

"Gender" dotarło na Sri Lankę dużo wcześniej


Opuszczając wyżyny odwiedziliśmy też plantację przypraw i roślin leczniczych: cynamon, eukaliptus, kardamon i wiele innych.
Ciekawostką były kremy do depilacji na bazie czysto roślinnej - ich skuteczność potwierdziłem osobiście.
Na zdjęciu owoc kakaowca:

Sigiriya Rock – podobno przypomina lwa… Na jej płaskim szczycie zamieszkał kiedyś król wraz ze swoimi nałożnicami i nigdy nie schodził. Trochę nudno


Dziś wejście dla turystów jest dobrze zabezpieczone, ale tuż obok widać oryginalną "ścieżkę"

Po drodze na górę mija się skalne malowidła – jak widać kanony urody się specjalnie nie zmieniły


na górze

Po drodze na dół spotkaliśmy takie brzydale

Następnie udaliśmy się na safari do parku Minneriya wynajetym jeepem:

Największą atrakcją parku są duże stada słoni

Mieliśmy szczęście zobaczyć jedynego samca w okolicy z tak dużymi kłami. Pozostałe mają dosyć mizerne, a samice w ogóle.

Maluch

Następnym etap wycieczki był okręg kulturalno-religijny. Zaczęliśmy od ruin w Polonnaruwa, które najlepiej zwiedza się na rowerze:

Typowa świątynia (a może grobowiec?)

Przydrożne kapliczki na Sri Lance różnią się trochę od naszych. Przede wszystkim są dużo bardziej kolorowe.
W tej akurat kapliczce widzimy hinduistycznego boga Ganesha i jego służącą myszkę.

No i wreszcie dotarliśmy do naszej chatki w Kalpitiya, w której spędziliśmy kolejne 7 dni pływając na kajcie:

Tuż za ogrodzeniem mieściła się wytwórnia soli. Miejscowi podczas przypływów wpuszczali morską wodę do tych prostokątnych zagłębień za pomocą drewnianych śluz. Następnie zamykali odpływ i czekali aż woda wyparuje. A potem trzeba tylko zebrać sól.

Codziennie na naszej werandzie mieliśmy takie zachody:

Było też oczywiści sporo pływania:

Widok na naszą bazę od strony wody

Osiołki na kajtowym spocie

No koniec wybraliśmy się na południe wyspy, żeby wreszcie trochę odpocząć


Naszym ulubionym miejscem była Mirissa Beach. Dżungla sięga tam często do samego oceanu:

Tradycyjny sposób połowu ryb na Sri Lance to tzw. stilt fishing. Rybacy wspinają się na pale i stają na poprzeczkach. Dzięki temu nie sięgają ich wysokie, oceaniczne fale. Łowią za pomocą małych sieci i żyłek, a połów ląduje w tych koszach.
W bardziej turystycznych miejscach wyspy niektórzy robią to już tylko dla turystów, ale w Mirissa dalej kultywują ten sposób łowienia, bez względu na to czy ktoś podgląda:

Wioska rybacka tuż nad wodą:

Na południu zachody też dają radę


Pożegnalna kolacja z homarów:

Więcej zdjęć kajtowych wkrótce. Stay tuned
