Zrelacjonuję swoje dzisiejsze pływanie, proszę wziąć poprawkę na moje braki w ogarnianiu kita.
Jak się ogarnąłem i wystartowałem wiało już mocniej, no i kopało. Lewo prawo i na wysokości Nabrzeża siadło, że kilkanaście minut nie mogłem podnieść latawki. Ze znajdującego się tam ośrodka wodnego podpłynęła do mnie motorówka oferując pomoc. Pewnie bym skorzystał, ale wiatr się wzmógł, kite poleciał i podziękowałem. Zaczęło się wzmagać (mocno szkwaliło), dla mnie za dużo na ten zestaw i wylądowałem w Ranguach (koło Jagodnej) przy drewnianej wiacie z pomostem (nówka blaszka euro), ale spot denny. Telefon do przyjaciela, ok. 15.30 koło Kaczora wieje 23-15w, pompuję 9 i na wodę. Kopało, ale jazda była. Zaczęło zdychać, znowu na wysokości Nabrzeża sflałciło, nie szło jechać na 9m, zdryfowałem do Nabrzeża, telefon do przyjaciela, a telefon pływa w pokrowcu. Ale katę wyjąłem, pomogli w ośrodku i innym telefonem udało się połączyć.
W sumie pojeździłem po gładkiej wodzie i mimo różnych przygód jestem zadowolony. Niemniej po rozmowie w Nabrzeżu, następnym razem przy podobnych warunkach spróbuję z Nabrzeża. Za niewielkie pieniądze (w porównaniu do Egiptu czy Chorwacji zdecydowanie) wywiozą z kitem pod cypel i spoko można jeździć po płaskim, a jak by co, to podjadą i ściągną. A i jakieś domki noclegowe (dla kolegów dalej zamieszkałych), sanitariaty, parking i ludzie przyjaźnie nastawieni dla pływających.