Taki o to wpis pojawil sie na FB, w mojej opini bardzo smutne jaki kierunek obralismy...
"Drodzy znajomi, dalsi i bliżsi. Chciałabym się odnieść do plotek, rewelacji które w ostatnim czasie obiegły półwysep i polski kitesurfingowy świat.
Otóż doszły Was, a także i niestety mnie, słuchy jakoby znana wszystkim szkoła kitesurfingu z Chałup, w której kiedyś pracowałam, otwiera „SWOJĄ” zagraniczną bazę na Zanzibarze. Właściciele zapewne prawdę o tym będą skrzętnie ukrywać i tuszować. Niestety godzi to osobiście we mnie, dlatego zdecydowałam, że muszę przekazać Wam prawdę i moje stanowisko, a zdanie na ten temat i opinię pozostawiam Wam.
Otóż wyżej wymieniona szkoła NIE POSIADA SWOJEJ bazy kite na Zanzibarze i NIE OTWIERA NOWEJ szkoły, tylko w konspiracji z moim wspólnikiem stara się przejąć MOJE udziały w tanzańskiej spółce. Tym samym odebrać mi kitesurfingowe marzenie na którego urzeczywistnienie pracowałam ciężko kilka ostatnich lat.
Jak zapewne wielu z Was wie, od kilku lat razem z moim Mikołajem, pracujemy podróżując po różnych kitesurfingowych spotach na świecie, poszukując jednocześnie miejsca w którym chcielibyśmy zostać na stałe, gdzie moglibyśmy spełnić swoje marzenie o własnej szkole kite, gdzie moglibyśmy się spełniać i dzielić swoją pasję, a miejsce nazwać długo poszukiwanym domem.
3 lata temu wylądowaliśmy na Zanzibarze w którym się totalnie zakochaliśmy i już wtedy podjęlismy decyzję, że to właśnie TO miejsce. Niestety z braku funduszy zdecydowalismy, że nasze marzenie musimy odłożyć na później, a w międzyczasie będziemy zbierać doświadczenie nawiązując kontakty, podróżując i pracując dalej jako instruktorzy kite, obserwując od środka jak działają inne szkoły kitesurfingu na całym świecie, tak, by móc zebrane obserwacje jak najlepiej wykorzystać w przyszłości.
Los tak chciał, że mój wtedy „dobry” znajomy, Tomasz K. (bardziej znany w gastronomicznym/eventowym środowisku), zaoferował mi spełnienie tego marzenia proponując założenie spółki na Zanzibarze, której przyszłość miała być świetlana- szkoła kite, beach bar, „resort”.
Od tamtej pory wszystko potoczyło się już szybko- research, plany, zamówienie sprzętu, rekonesans na miejscu. Ja, wierząc w dobre intencje mojego wspólnika, uruchomiłam sieć zebranych wcześniej kontaktów. Wprowadziłam go do zanzibarskiej społeczności, tam, gdzie nie wszystko można zdziałać pieniędzmi, a bardziej liczą się lokalne kontakty, które opierają się na wzajemnym szacunku, zaufaniu, pomocy i przyjaźni.
Dzięki tym kontaktom, pracując na to całą zimę od grudnia zeszłego roku, w międzyczasie wkładając wiele wysiłku (w szkolenia kursantów bez budynku szkoły, bez toalety, prysznica, bez marki, trzymając sprzęt w składziku, tak by spółka mogła mieć niewielkie pieniądze na chociaż bieżące wydatki), udało się nam wynająć miejsce, które wcześniej wydawało się niemożliwe do wynajęcia, wybudowaliśmy szkołę, która wydawała się wcześniej nierealna do osiągnięcia w tak krótkim czasie.
I TERAZ, kiedy jesteśmy już na czysto, na świeżym starcie, kiedy nasze marzenie w końcu miało się urzeczywistnić- wszystko wali się za sprawą nieuczciwych poczynań za moimi plecami, ze strony mojego wspólnika, a wyżej wymienioną szkołą z Chałup. Zostałam już usunięta ze stanowiska Dyrektora spółki, a teraz próbują wyrzucić mnie z zanzibarskiej firmy, w którą włożyłam tyle pracy, marzeń i planów. W tym momencie próbują „polubownie” i „w dobrej wierze” wykupić moje udziały za śmieszną i poniżającą kwotę średniej miesięcznej pensji statystycznego Polaka (tyle warta jest czyjaś wieloletnia praca i doświadczenie- dacie wiarę?!) ciągając po prawnikach, szukając prawnych kruczków, by wyeliminować mnie z tego, na co tak długo czekałam.
Wiem jak działa świat, zdaję sobie sprawę, że dla takich ludzi to tylko czysty biznes i jak wiele niestety można zdziałać pieniędzmi w tak biednym miejscu jakim jest właśnie Zanzibar. Niemniej liczę i wierzę w to, ze ludzie tacy jak WY, szczerze zakochani w kitesurfingu, dla którego przemierzacie kontynenty by odkrywać ten sport w coraz to innych miejscach, dalej cenią takie wartości jak zaangażowanie, pasja do podróży, odkrywania kitesurfingowego świata, bezcenne doświadczenie na miejscu i pozytywne relacje z lokalna społecznością.
Decyzje oczywiście podejmiecie sami, proszę tylko, żebyście ślepo nie podążali za fałszywym i skrajnie kapitalistycznym marketingiem, gdzie nie wszystko wygląda tak sielankowo i kolorowo jak się Wam to przedstawia w wszechobecnych social mediach.
Obiecuję Wam, ze po tym nożu wbitym w plecy, ja wraz z moja drugą połówką, odrodzimy się na Zanzibarze jeszcze silniejsi. Mamy na szczęście wsparcie społeczności Paje, dla której dobre czyny, szczerość i pozytywny wpływ na tutejszą rzeczywistość znaczą więcej niż brudne pieniądze „muzungu” (obraźliwe słowo w suahili oznaczające „białasa”).
Dajcie nam proszę kilka tygodni, a zobaczycie, że zdziałamy na miejscu wielkie rzeczy! Emotikon slightsmile
A Wy, zgodnie ze swoją opinią, szerzcie tą informację dalej, by każdy zainteresowany szkoleniami „nowej szkoły” na Zanzibarze, dwa razy zastanowił się czy chce wspierać podstępne i chciwe zagrania tych, dla których ten piękny sport- kitesurfing- stał się tylko maszynką do zarabiania coraz to większych pieniędzy."
Pozdro...