kiteigor pisze:Mnie kusi ten foil i najpierw muszę się naumieć, zeby nie zostawać w tyle.
Warto się naumieć, bo mozna wejść na inny poziom kajta. W Grzybowie ekipa już coraz rzadziej pływa dookoła plecaka.
Tak jak 2 lata temu trzymali się kurczowo niego to teraz co sesja to ciągnie ich za horyzont.
Dla mnie coś nowego to płynięcie "bezmyślne" po falach otwartego morza gdzie fala się nie łamie. Plażę ledwo widać, żadnych ludzi. Ja i żywioł. Posmakowało mi.
Taki sympatyczny reset od codziennych zajęć, roboty itd.
Chociaż wspomnę, że czasami załatwiam wszelkie zaległe sprawy na telefon płynąc odcinek downwind (zupełna cisza).
Ludzie często nie mają pojęcia, że dzwonię lewitując a gadamy np o rozmiarach szafki do kuchni itd hahahaha.
Myślę, że foilboarding zmieni w ten sposób patrzenie na kajciarzy.
Na pewno żeglarze zaczynają mniej bać się nas i doceniać to co robią foilarze na długich dystansach.
Dla przykładu dzisiejsza sesja - dwa telefony "załawione" do Mrzeżyna

a potem lans i dryfowanie (mnij lansu) w kołobrzeskiej Kalafiorni:


PS. Jak wygląda otwarte morze i foil?
Mleczny kręci już dłuższą wersję, gdzie lepiej będzie widać rozkołys za jakim się tęskni
https://www.facebook.com/burcopolska/vi ... 979038370/