Może ktoś miał podobny problem? - ponad 2 miesiace temu, w Somie, zderzylam się z chłopakiem, który za moimi plecami, lekko z prawej, lądował skok i nie bardzo to kontrolował. Miał sporą prędkość, ja płynęłam w prawo, chyba niezbyt szybko, ok 30km/h. Zderzylismy się ciałami, ja poczułam zderzenie najbardziej w prawym biodrze i prawej dłoni. Wygladało na to, że nic się nie stało ani nam, ani kite'om. On miał łydke pociętą moimi finami, mi spuchła reka, ale potem to, co spuchło, szybko się rozlało pod skórą. Oboje stwierdzilismy, że nie schodzimy z wody i poplynęliśmy sobie każde w swoja stronę.
Ciekawostką jest moje prawe biodro (okolice panewki) - bolało trochę, pod koniec wyjazdu wręcz o nim zapomniałam. Miałam tylko siną krechę przez całą szerokość pleców na wys. odcinka lędźwiowego, zapewne od deski. Ale tam mnie w ogole nic nie bolało.
Od półtora miesiąca coraz bardziej boli mnie biodro - po wysiłku, po dłuższym siedzeniu na krześle.... wydaje mi się, że jest coraz gorzej. W sensie - częściej i mocniej boli.
Ortopeda odmówił mi skierowania na RTG, bo wg niego gdybym miała jakikolwiek uraz miednicy, nie dałabym rady chodzić, a zreszta do tego czasu już by się zrósł. Dal tylko skierowanie na USG, a tam wszystko jest tip top..
Jakieś pomysły? Ktoś miał podobny problem? Albo jakieś drobne złamanie okolic miednicy, przy którym dał radę w miarę normalnie funkcjonować?
Pozdr
Iza