Hmm dzisiaj wialo i to ostro.
W 4 osoby, 4 latawce, 3 deski i 3 komplety osprzety pojechalismy na Nowe Warpno pod kosciol. Czym? Maluszkiem:D
No ale ja nie o tym. Wyjazd chyba najbardziej przegiety jaki mielismy. W skrocie zaczelismy sie rozkladac okazalo sie ze mam poplatane linki (komorka fs speed) bo latawie lezal na balkonie i sie suszyl i w pizdu sie pozakrecal
brat meczyl sie ze swoimi a kumpel pocial szybko na wode. Po zrobieniu kilku halsow zerwala mu sie linka depower'a
Rescue team ruszyl na pomoc na szczescie byl blisko brzegu a dzisia wiatr na kosciele byl w strone niemiec i zalewu. Nastepnie moj brat wyskoczyl na swoim latawcu zgubil deske ktora mu wiatr czym predzej zwial i zanim ja zlapal stracil w szkwale latawiec... ponownie ekipa ratunkow ruszyla z pomoc przerywajac rozplatywanie linek w moim latawcu... Mlodego udalo sie w miare sprawnie wylowic i zaczelismy sie bawic w rozplatywanie moich linek i... brata ktory musial nawinac swoje czym predzej na bar. Phelipe wykminil ze skoro moj brat rozplatuje swoj bar to on wezmie podczepi 2 bar i poleci oblatac latawiec bo nigdy jeszcze na nim nie latal a chcial sie przekonac jaka ma winde (airush lift 14). Jak sie okazalo latawiec bardzo mu sie spodobal ale o tym dowiedzialem sie jakies 2h pozniej. Poniewaz Podczas jednego ze skokow po wyladowaniu w niewiadomy sposob wypial mu sie chicken loop latawiec przepadl bo nie wiem cos tam (chyba nie skontrowany po skoku odpowiednio nie wiem nie widzialem dokladnie). Poniewz latawiec spadajac ladnie sie obrocl i nabral impetu wyrwalo mu bar z rak, latawiec zostal na leashu ktory od razu strzelil... W tym momencie wystartowalismy z bratem sprintem do wody zeby lapac latawke. Kumpel wzial deske i jakos sie dotoczyl do brzegu a my wplaw zaczelismy gonic kita. Jak sie okazalo mistrzami olimpijskimi w plywaniu nie jestesmy i latawca dogonic nie szlo a odplywal skubany na niemiecka strone i po mniej wiecej 0.5 km odpuscilismy i juz spisalismy latawiec na straty, ale gdy postanowilismy wracac okazalo sie ze Phelipe wystartowal mojego fsa ktorego ledwo co zdazylismy rozplatac i szybko do nas podplynal. Podciagnal nas obu migusiem pod latawiec i zaczelismy akcje zwijania baru i latawca w ladna tratwe dla 2 osob. Phelipe za to zajal sie walka o dochalsowanie sie do brzegu co niejako bylo utrudnione przez nagle slabnacy wiatr i jak sie pozniej okazalo nie zapiete zamki w latawcu
Generalnie latawiec mu tez przepadl bo przestalo totalnie wiac, i w tym momencie zmienilismy z bratem kurs na niego bo on tratwy z komorowca by sobie raczej nie zrobil. Na szczescie udalo mu sie jakos doczlapac w miare szybko do miejsca gdzie mogl stac na nogach i nasza akcja zostala odwolana i ponownie zaczelismy wioslowac do plazy pod kosciolem a wioslowania bylo co nie miara. Od momentu zerwania latawca do momentu wyladowania ponownie sucha stopa na brzegu minelo ponad 1.5h wypelnionego po brzegi wioslowanie. Nogi mi teraz wchodza w dupe. Jak sprawdzilem na google earth przeplynelismy okolo 800 metrow w jedna strone wiec do kupy tylko 1.6km. Udalo nam sie odwiedzic naszych sasiadow oczywiscie poniewaz boja graniczna byla w polowie drogi do polskiego brzegu... Gdy w koncu udalo nam sie wyczlapac na brzeg wiatr odkrecil i zaczela do nas leciec piekna, glosna burza. Czym predzej sie zwinelismy a poniewaz latawce i tak kompletnie przemoczone pojechaly na dachu. Zaczelo lac akurat gdy konczylismy wiazac sprzecior do kapsla. Pianek nawet nie sciagalismy bo jak tu sie wytrzec skoro z nieba wali jak z wiadra. Droge powrotna umilaly nam pioruny i bebnienie deszczu oraz widok drzew gnacych sie tak iz z cala pewnoscia latanie w takich warunkach pomijajac sam fakt piorunow na latawcu 7metrowym moglby byc wyzwaniem. Gdy juz wjechalismy do Szczecina i osiagnelismy wysokosc glebokiego zlapalismy gume w tylna prawa opone
Wyskoczylismy w piankach i zabralismy sie za zmienianie kola, co o dziwo bardzo sprawnie nam poszlo, i nawet za mocno nas juz nie zmoczylo
Finisz pod domem z ponownym oberwaniem chmury sciaganiem sprzetu itp itd.
A tak na zakonczenie dnia zeby bylo po rowno po odwiezieniu mojej dziewczyny na warszewo w drodze powrotnej ja tez zlapalem laczka tylko ze w przednia prawa opone. Na szczescie dojezdzajac do domu, wiec to olalem. Jutro zobacze co sie stalo.
Aha latawce dzisiaj w powietrzu to fs'a speed 13m, slingshot fuel 10m, airush lift 14m. Cala rozpietosc latawcow bo warunki tez wlasnie takie byly. Ale latac sie dalo nas po prostu dzisiaj spotkalo duzo szczescia na wodzie ale wyjazd i tak uznalismy za bardzo udany bo takiego ubawu to juz dawno nie bylo.