Ratujmy koty !!!

Dyskusje nie związane z profilem forum.
AdamR
Posty: 158
Rejestracja: 20 wrz 2007, 22:10
Lokalizacja: Śląsk/Gliwice
 
Post31 paź 2009, 07:21

Kotom należy się odprawa !!!

Leeloo
Posty: 861
Rejestracja: 08 sie 2003, 09:07
Lokalizacja: Gdynia
Dostał piwko: 10 razy
Kontaktowanie:
 
Post31 paź 2009, 12:02

Marlena pisze:.....
Koty zostały sprowadzone do Stoczni Gdynia przez człowieka, .....


:clap: :clap: :clap:

Marlena ma bezdyskusyjnie rację. Problem bezdomnych zwierząt powstał z winy człowieka i to my właśnie powinniśmy poczuwać się do odpowiedzialności. Nie sztuką jest bezmyślne dokarmianie, ale właśnie sztuką jest zorganizowanie przemyślanej akcji prowadzącej do humanitarnego obniżenia liczebności skrzywdzonych i chorych zwierząt oraz opieki nad uratowaną częścią.
Niestety w Polsce wciąż zbyt mało robi się na rzecz praw zwierząt ale im więcej takich akcji jak ta tym krótsza droga do pełnej regulacji prawnej tego odwiecznego problemu.
Miejmy nadzieję, że powołana niedawno do życia Straż dla zwierząt rozwinie się na wzór brytyjskiego RSPCA, i że takie głosy jak Onza będą coraz rzadsze.

cyberdog1899
Posty: 487
Rejestracja: 16 cze 2007, 19:26
 
Post31 paź 2009, 12:54

Marlena pisze:Kastracja pozbawia koty płodności i całkowicie uniemożliwia rozmnażanie się kotów poddanych temu zabiegowi (i kotek i kocurów).


Ja tylko w kwestii formalnej - czy nie wystarczy 'pozbawić płodności' tylko jednej płci, tak aby druga mogła sobie dalej używać?

Leeloo
Posty: 861
Rejestracja: 08 sie 2003, 09:07
Lokalizacja: Gdynia
Dostał piwko: 10 razy
Kontaktowanie:
 
Post31 paź 2009, 13:00

pozbawienie płodności nie wyklucza dalszego "używania"

cyberdog1899
Posty: 487
Rejestracja: 16 cze 2007, 19:26
 
Post31 paź 2009, 13:24

To ja może też do panów Onzo i Smokie:
- Można argumentować, że koty są bardziej potrzebne niż stoczniowcy - o których wiadomo, że nic nie robią poza piciem wódki. Otóż na wypadek wojny, lub zimy tysiąclecia, kota jak najbardziej można zjeść a stoczniowca to jednak głupio, czy nie :?:

Awatar użytkownika
onzo
Posty: 5583
Rejestracja: 19 paź 2003, 22:34
Deska: Wainman Joke 138
Latawiec: Vegas 9,12,16
Lokalizacja: WaWa
Postawił piwka: 41 razy
Dostał piwko: 89 razy
Kontaktowanie:
 
Post02 lis 2009, 11:34

Widzę, że dyskusja rozwinęła się gdy byłem nieobecny. Trochę trudno sie odwołać do wszystkich tym bardziej, że MArlena prosiła o kontakt na priv.

Ogólnie - jak dla mnie mylicie pojęcia takie jak między innymi "dobre serce", humanitaryzm i przestrzeganie praw zwierząt... Martwicie się o zwierzęta, które same sobie radzą. Akcję przeprowadza osoba, która chce koty kastrować i sterylizować, a na ulotce pisze w pierwszej kolejności o dokarmianiu.
Akcja ma na celu sterylizację i kastrację i zbieranie na to funduszy, a podobno (nie wiem - nie mam czasu szukać tej ustawy) jest to obowiązkiem miasta - po co więc szukać na to pieniądze - miasto jeżeli nie ma na to przeznaczonych pieniedzy w budżecie to tego nie zrobi, a nie wiem czy jesteście w stanie zebrane pieniądze przekazać miastu na kastrację kotów. Możecie to zrobić sami, ale na jakiej podstawie - kto Wam pozwoli na odłapywanie kotów i sterylizacjie kastrację. I poza tym kto Wam wmówił, że to jest humanitarne podejście do życia zwierząt :?: Skoro jesteście tak otwarci na ratowanie zwierząt to proponuję akcję szukania domów dla tych kotów - przecież każdy chce mieć zwierzątko. Dlaczego od razu kastrować neiwinne zwierzęta :?:
I nie wmawiajcie mi, że dyskutujemy nad sensem pomagania zwierzętom - tu chodzi o logikę działań a nie sens czegoś co jak najbardziej jest potrzebne.

Awatar użytkownika
onzo
Posty: 5583
Rejestracja: 19 paź 2003, 22:34
Deska: Wainman Joke 138
Latawiec: Vegas 9,12,16
Lokalizacja: WaWa
Postawił piwka: 41 razy
Dostał piwko: 89 razy
Kontaktowanie:
 
Post02 lis 2009, 11:35

Aha i jeszcze jedno pytanie: Na jakiej podstawie sądzicie, że akurat te koty są głodne, zmarzniete i czymkolwiek różnią się od kotów biegajacych po osiedlach Waszych miast :?:

Marlena
Posty: 18
Rejestracja: 30 paź 2009, 21:50
 
Post02 lis 2009, 17:07

Napisałam aby kontaktował się Pan na priv ponieważ inne osoby chyba zrozumiały sens naszej akcji i nie potrzebne są dodatkowe wyjaśnienia, ale mogę Panu wyjaśnić kilka kwestii, które są dla Pana nadal nie zrozumiałe skoro ma Pan nadal wątpliwości. Pomimo tego, że wszystko chyba już wyjaśniłam w poprzednim poście. Nie doczytał Pan chyba naszej ulotki.

Humanitaryzm to postawa pełna wyrozumiałości i życzliwości, nacechowana szacunkiem dla każdej istoty żywej i pragnieniem oszczędzenia jej cierpień, litościwe i miłosierne postępowanie z ludźmi i zwierzętami. Tak ja rozumiem ten termin. Osoby zaangażowane w tą "akcję" to osoby posiadające "dobre serce" (skłonne pomagać). Nie wydaje mi się żebym myliła jakiekolwiek pojęcia.

Musze napisać, że jest Pan w wielkim błędzie skoro uważa Pan, że te koty sobie same poradzą. Dziś od rana do tej pory byłam w stoczni, łapaliśmy chore koty na leczenie. Niestety nie trzeba było ich szukać, jest ich tam mnóstwo. Koty kalekie, bez ogonów, łap, z połamanymi kończynami, chore na koci katar oraz inne choroby. Udało nam się złapać dziś 7 kotów, 3 chore i 4 na sterylizację, złapałyśmy też kota ze zgniłą twarzą (oko, skóra, ucho - wszystko zaropiałe, zęby po dotknięciu same wypadały) niestety nie udało się go uratować.

Kotów w stoczni jest pełno, kiedyś były dokarmiane przez pracowników, w tej chwili sobie nie radzą, więc karma jest bardzo potrzebna (chociaż nie tylko o niej jest w ulotce). Kiedy się przechodzi przez teren stoczni koty widząc człowieka od razu wychodzą z kryjówek w nadziei na to, że dostaną coś do jedzenia. Jak poza tym mamy leczyć te koty, kastrować jeśli będą tak niedożywione i słabe że nie przeżyją narkozy?

Chcemy ograniczyć populację tych kotów poprzez kastrację ponieważ jest ich tam już za dużo, te co już są umierają z głodu, niedługo zamarzną (jeśli czegoś się nie zorganizuje), umierają z powodu chorób, więc po co dopuszczać do sytuacji że także ich potomstwo będzie umierać w cierpieniu?

Petycja do prezydenta Gdyni została stworzona po to by miasto Gdynia zainteresowało się tym problemem ponieważ po licznych apelach ze strony mieszkańców nic na razie nie zaoferowała. Miasto powinno się zająć ale się nie zajmuje, a my nie chcemy czekać aż będzie za późno na jakąkolwiek pomoc, trudno nam jest patrzeć na cierpienie tych zwierząt.

Do akcji włączonych jest kilka organizacji (wymienionych w ulotce) i to właśnie one chcą pomóc kotom poprzez leczenie, sterylizacje, dokarmianie. Sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana przez to, że nie można wejść do stoczni bez przepustek. Jak na ten moment przepustki uzyskała jedna organizacja i tylko 5 osób z niej.

Nie rozumiem za bardzo o co chodzi w pytaniu " na jakiej podstawie - kto Wam pozwoli na odłapywanie kotów i sterylizacjie kastrację". Pozwolenie mamy od prezesa stoczni a na takiej podstawie, że pomagamy kotom.

Kastracja kotów to jak najbardziej humanitarne podejście. Uważa Pan, że nie powinno się tego robić? Lepiej pozwolić im się rozmnażać, patrzeć na to jak kocięta umierają bo są za słabe, bo zarażą się od innych kotów, albo matkę pożre lis a one zdechną z głodu, albo jeszcze zdołają przeżyć i będzie ich tak wiele że sytuacja nie będzie do opanowania? Poza tym czasy kiedy zabobonni ludzie uważali, że kastracja kotów to ich okaleczanie odchodzą już w niepamięć. Weterynarze, hodowcy, miłośnicy zwierząt zachęcają do kastracji zwierząt ponieważ w Polsce jest niestety o wiele za dużo niechcianych i psów i kotów.

Jak już pisałam, byłam dziś w stoczni osobiście i wiem jak sytuacja wygląda, widziałam na własne oczy, że te zwierzęta potrzebują pomocy, każdego rodzaju i uważam, że nasze działania są logiczne! Te koty nie różnią się właściwie niczym od kotów bytujących na osiedlach w miastach, tylko, że w miastach jest garstka osób zajmujących się nimi, są ludzie którzy kotom pomagają, istnieją specjalne organizacje (między innymi PKDT) niestety jest też takich "dobrych" ludzi za mało. Jeśli chodzi o stoczniowe koty to na kilkudziesięciu hektarach pozostało około 15 osób, aby wejść na teren stoczni potrzebne są przepustki więc pod tym względem się różnią jedne od drugich!

Awatar użytkownika
zgred
Posty: 2614
Rejestracja: 30 paź 2005, 19:20
Deska: nbl
Latawiec: ozone, best
Lokalizacja: Pułtusk-Władek-Sopot-Gdańsk :)
Dostał piwko: 1 raz
Kontaktowanie:
 
Post02 lis 2009, 18:24

trzeba do stoczni wpuścić schronisko psów - to się problem kotów sam rozwiąże - potem zostanie tylko problem psów - ale żeby się go pozbyć trzbe do stoczni wpuścić koreańczyków i pozwolić im otworzyć jakiś kebab czy inne hotdogi. Problem kotów i psów będzie rozwiązany a koreańczycy zarobią, zarobi US i państwo będzie zadowolone i szczury/myszy też :)


to tak żartem bardziej niż serio jakby ktoś nie zaczaił

Awatar użytkownika
onzo
Posty: 5583
Rejestracja: 19 paź 2003, 22:34
Deska: Wainman Joke 138
Latawiec: Vegas 9,12,16
Lokalizacja: WaWa
Postawił piwka: 41 razy
Dostał piwko: 89 razy
Kontaktowanie:
 
Post03 lis 2009, 09:43

Zgred - muszę powiedzieć, żę chyab nwet dla mnei przesdziłeś ;)

Marlena (mam nadzieje, że ze względu na formę forum mogę się zwracać mniej oficjalnie) - dzieki za rzeczowe wyjaśnienia. Cieszę się, że możemy rozmawiać a nie przepychać sie argumentami bez końca. RZeczywiście to co przedstawiasz wygląda tragicznie, pytanie tylko kto doprowadził do takiego stanu. Trudno mi uwierzyć, że te zwierzęta nagle zachorowały, połamały ogony itd itp. a w trakcie istnienia stoczni nic się tam nie działo. Dodatkowo uważam, że pewne "wypadki" są moim zdaniem "naturalną" selekcją - sytuacją w której to natura w brutalny sposób daje znać w jaki sposób pozbywa się za dużej populacji, która boryka się z wieloma problemami. Ja wiem, że można kotom próbować zapewnić "przyjemną starość", ale te koty i tak są już spisane na straty - przez naturę, ludzi nawet przez Was - mają w możliwie łągodny sposób "zniknąć".
Z drugiej strony gdy kotów zabraknie to lisy też nie będą miały co jeść - one też mają małe do wykarmienia. Koty zjadają też inne zwierzęta - im nie należy pomagać? Zmierzam do tego, że niestety rzeczywistość jest brutalna i drapieżniki muszą jakoś żyć i polować - nie nauczymy zwierząt jedzenia tylko żarcia z puszki.
Nie jestem przeciwko kastracji - wręcz jestem jej zwolennikiem - uważam, że to najlepsza metoda na niektóre problemy zwierząt. Ale zastanawia mnie, że można to robić bez jakichkolwiek ograniczeń i pozwoleń. Stąd pytałem kto na to pozwoli - bo czy w takim razie mogę sobie założyć organizację i zająć siękastracją np bezpańskich psów :?:

antoni2
Posty: 8
Rejestracja: 04 lis 2009, 10:53
 
Post04 lis 2009, 10:58

zgadzam się z AdamR

Awatar użytkownika
bartesso
Posty: 519
Rejestracja: 13 wrz 2008, 14:25
Lokalizacja: Gdańsk
Postawił piwka: 1 raz
Kontaktowanie:
 
Post04 lis 2009, 12:41

onzo pisze: Ale zastanawia mnie, że można to robić bez jakichkolwiek ograniczeń i pozwoleń. Stąd pytałem kto na to pozwoli - bo czy w takim razie mogę sobie założyć organizację i zająć siękastracją np bezpańskich psów :?:


Moja żona przez pewien czas zajmowała się tym społecznie podobnie jak Marlena. Nikt nie zabronił jej wyłapywania dzikich kotów. Złapane zawoziła do Towarzystwa Ochrony Zwierząt a oni jak mieli przeznaczone fundusze przez miasto, kastrowali je (dzięki akcji Marleny, funduszy może być więcej). Po zabiegu, żona umieszczała je u tymczasowych opiekunów, którzy znajdowali dla nich dom.
Rzadko kiedy wypuszczała je do miejsca gdzie zostały one złapane, najczęściej wtedy gdy były one bardzo dzikie, które unikały kontaktu z człowiekiem.

Marlena
Posty: 18
Rejestracja: 30 paź 2009, 21:50
 
Post12 lis 2009, 10:03

Zgred słyszałam, że z Ciebie może być dużo smacznych kiełbasek, może przerobimy Cie na pokarm dla kotów, przynajmniej część z nich będzie najedzonych ! :D

Marlena
Posty: 18
Rejestracja: 30 paź 2009, 21:50
 
Post12 lis 2009, 10:52

To co zastałyśmy w stoczni wygląda naprawdę tragicznie. Apeluje o pomoc dla kotów stoczniowych! Biednych chorych maleństw w stoczni w Gdyni jest mnóstwo. Pomóż im przekazując karmę, budując dla nich domki, wpłacając pieniądze na ich leczenie, adoptując je, lub szukając dla nich domu wśród znajomych i podpisując petycje www.petycje.pl/petycja/4529/zaglada_kot ... gdyni.html
Więcej informacji na stronie :
http://pkdt.wordpress.com/koty-ze-stoczni/
Nie bądźmy obojętni na los cierpiących zwierząt!

Wiadomo, że te zwierzęta nagle nie zachorowały, chorowały i umierały w stoczni od zawsze, jednak nie na taką skale. Po tym kiedy zwolniono pracowników nie miał kto je karmić, przez długi czas żywiły się za pewne wieloma świństwami, jadły cokolwiek aby przeżyć, trudno określić jak często udawało się im zdobyć coś do jedzenia. Z ust kilku pracowników stoczni usłyszałam, że zanim nadeszła pomoc dla nich koty chodziły non stop głodne, schudły i wręcz jeszcze bardziej zdziczały. Przez ten czas kiedy nie dostawały od nikogo jedzenia po prostu straciły odporność, stały się niezłym kąskiem dla wirusów, bakterii i różnych chorób, które zaczęły teraz zbierać swoje żniwo. Rozumiem, że "wypadki" czy inne przyczyny śmierci to "naturalna selekcja", jednak te koty to tak jakby udomowione zwierzęta i nie można na to pozwolić aby po prostu umarły. Przecież jeśli ktoś z naszych domowników zachoruje, czy przydarzy się jakiś wypadek, nie pozwalamy mu umrzeć tylko walczymy o jego zdrowie i życie a stocznia dla tych kotów jest domem, zabrakło tylko ich opiekunów (zostali zwolnieni i nie mają wstępu na teren stoczni) dlatego my chcemy im pomóc na jak największą skalę.
Jeśli chodzi o lisy, że nie będą miały co jeść to się nie wypowiem (trudny temat) no ale wiadomo że polują na koty i toczą z nimi walki. Natomiast jeśli chodzi o zwierzęta, którymi żywią się koty to takich w stoczni już prawdopodobnie nie znajdziesz. Rozmawiałyśmy o tym ze Stoczniowcami, mówili że już długo nie widzieli ani szczurów, ani myszy, pomimo tego, że koty już od dawna, od kilkunastu lat jedzą z puszki. Cały problem polega na tym, że człowiek przyzwyczaił koty do świetnego jedzenia a potem zabrakło ich karmicieli. To tak samo jakby nas teraz wpuszczono do lasu i kazano polować na zwierzynę. Pewnie znajdzie się tu kilka osób które uznają, że świetnie by sobie poradziło, ja jednak uważam, że bym z głodu padła po pierwszym dniu. Poza tym ta temperatura na zewnątrz, niedożywieni byśmy od razu zachorowali, a przecież koty do tej pory przebywały w ciepłych budynkach, teraz zimnych zamkniętych na 10 spustów!
Nie chcę pomagać tym kotom zniknąć, nie po to tak zaangażowałam się w tą całą akcję. Ten kot o którym pisałam był naprawdę w złym stanie - zgniła twarzoczaszka. Lekarz weterynarii powiedział że nawet specjaliści chirurdzy i najlepsza ekipa lekarzy nie dałaby rady uratować człowieka, gdyby miał takie same obrażenia jak ten kot. Wraz z PKDT będziemy walczyć o każde kocie życie. Potrzebna jest też Wasza pomoc, tak jak pisałam - karma, domki, pieniądze na leczenie, osoby które chcą adoptować kota i podpisanie petycji aby miasto zrobiło coś w ich sprawie, zróbcie coś od siebie, powiedzcie znajomym o tej całej akcji pomocy, posiedźcie kilka minut przy komputerze powysyłajcie maile, wstawcie sobie opis na gg. Trochę czasu poświęconego tym kotom jest w stanie uratować kilka istnień...

Marlena
Posty: 18
Rejestracja: 30 paź 2009, 21:50
 
Post16 lis 2009, 23:53

Zapraszam do obejrzenia reportażu

http://interwencja.interia.pl/news?inf=1397280


Wróć do „Offtopic”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość