Flysurfer & latawce zamknieto komorowe - self rescue?

Forum dla początkujących
Awatar użytkownika
PanMarcepan
Posty: 99
Rejestracja: 06 wrz 2009, 15:49
Lokalizacja: Poznań
 
Post29 kwie 2010, 15:28

Witam

Jako, ze zaczynam plywanie na wodzie swoim latawcem zamknieto komorowym, tak zaczely mnie interesowac zagadnienia zwiazane z bezpieczenstwem. W sieci pelno opisow postepowania w sytuacji awaryjnej z latawcami pompowanym, jednak nie moge zbyt duzo znalezc na temat jak postepowac w przypadku zamknieto komorowych (np. FlySurfer).

Powiedzmy sytuacja: jestem na srodku akwenu... wiatr przestal zupelnie wiac... tudziez dziwnym trafem zrobil sie cukierek... czyli sytuacje w ktorych nie ma szans na ponowny restart latawca.
Wiadomo, latawiec sie bedzie unosil na wodzie... jednak po pewnym czasie woda do komor sie wleje / powietrze ucieknie i latawiec zacznie tonąc? Chociaz z drugiej strony to nawet z woda srodku powinien unosic sie przy powierzchni. Jak to jest w praktyce?

Czy w takim przypadku powiniennem rozpiac odrazu suwak, sposic powietrze z latawca i go zlozyc (i z nim polozonym na desce probowac doplynac do brzegu), czy jednak targac go powodzie bez skladania go?
Rowniez wdzieczny bym byl za wszystkie inne wskazowki odnosnie postepowania w sytuacji awaryjnej z latawcami zamknieto komorowymi :)

przemass
Posty: 3798
Rejestracja: 06 maja 2006, 22:01
Deska: Encore Nirvana
Latawiec: Airush Razor
Lokalizacja: ChalupyCumbuco
Postawił piwka: 26 razy
Dostał piwko: 25 razy
Kontaktowanie:
 
Post29 kwie 2010, 17:51

No właśnie, jak to wygląda?

Ja bym powiedział - wywal to wszystko i płyń do brzegu bo z taką szmatą i tak nie dasz rady, ale ja nie mam takich doświadczeń ( na szczęście ).

aaa, i jeszcze - taka sama awaria tylko że na łejwie ?

cyberdog1899
Posty: 487
Rejestracja: 16 cze 2007, 19:26
 
Post29 kwie 2010, 20:25

przemass pisze:aaa, i jeszcze - taka sama awaria tylko że na łejwie ?

Na falach to z każdego latawca szybko robią się strzępy. Tak na marginesie pierwszym kitesurferem, który opływał 'szczęki' na Hawajach jest Chris Calthrop (tak, tak do dziś pływa na komorowcu), więc zanim wszyscy zaczną się śmiać z 'komorowców' warto sobie o tym pamiętać. Bo to fale, na których widok można nawet nie zdążyć pomyśleć o toalecie.
Ps. Self rescue jest zawsze takie samo - zwijać wszystko i zapierdalać do brzegu. Z zastrzerzeniem - w zimnej wodzie, nic się nie zwija - tylko do brzegu.

http://www.k48.com/kite.htm

Awatar użytkownika
razor
Posty: 649
Rejestracja: 12 lip 2007, 18:20
 
Post29 kwie 2010, 20:32

na pewno targać za sobą latawca w wodzie (bez powietrza) nie ma sensu, jest on tak dużą dryfkotwą że stoisz w miejscu, nawet gdybyś był Phelpsem.
Jedyne wyjście to go zwinąć i wtedy próbować, jeśli prąd jest od brzegu, to z latawcem może być ciężko wrócić.

Awatar użytkownika
PanMarcepan
Posty: 99
Rejestracja: 06 wrz 2009, 15:49
Lokalizacja: Poznań
 
Post30 kwie 2010, 12:49

A z powietrzem by bylo warto? Nie mowie tutaj o skrajnych przypadkach typu wiatr offshore....
Moze po prostu podplynac do latawca, zlozyc w pol i trzymajac za krawedzie skrzydla sprobowac uzyc go jako zagla by doplynac w strone ladu?

Gorzej jak tego ladu nie ma na wprost z wiatrem, tylko jest np z boku... czy wtedy lepiej by bylo spuscic powietrze i zwinac latawiec czy z powietrzem targac go za soba lezacego na wodzie (tu sie boje, ze nabierze wody i ciagniecie go bedzie problematyczne, acz z poczatku powinno byc latwiej).

Zdecydowanie wole takiego czegos dowiedziec sie teraz na forum niz w praktyce kombinowac :P

waldace1904
Posty: 161
Rejestracja: 25 lut 2009, 18:05
 
Post30 kwie 2010, 13:08

też mnie to ciekawi jak wygląda sposób postępowania, bo gdy ma mało wody to nie taki wielki problem ja zwijam linki na bar i coś na kształt rulonu z latawce i heja. Ale jak ma dużo wody to nie mam pojęcia bo wtedy jest potwornie ciężki że na brzeg nie da sie go wyciągnąć

przemass
Posty: 3798
Rejestracja: 06 maja 2006, 22:01
Deska: Encore Nirvana
Latawiec: Airush Razor
Lokalizacja: ChalupyCumbuco
Postawił piwka: 26 razy
Dostał piwko: 25 razy
Kontaktowanie:
 
Post30 kwie 2010, 14:22

...a tym bardziej dopłynąć ;)

Awatar użytkownika
zgred
Posty: 2614
Rejestracja: 30 paź 2005, 19:20
Deska: nbl
Latawiec: ozone, best
Lokalizacja: Pułtusk-Władek-Sopot-Gdańsk :)
Dostał piwko: 1 raz
Kontaktowanie:
 
Post30 kwie 2010, 23:20

z głębokiej wody jak masz sporo do brzegu:

-jak wieje do brzegu a kaj ma mało wody to zwijasz bar zwijasz w wodzie kajta na deskę go i do brzegu.
-jak jest ciepło a Cię wywiewa a kaj ma mało wody to go zwijasz na deskę i do brzegu
-jak jest zimno, jak kajt ma dużo wody jak CIę wywiewa - to ch*** z kajtem i jazda na brzeg.

prawda jest taka, że jak wrzucisz 2m komorowca do wody i on cały się zatopi to już jest mega problem żeby go wyjąć.
W przypadku FSa iloś wody jaka może pomieścić się w nim jest przerażająca. Musiałbyś ciągnąć conajmniej tonę albo 1,5 a podejrzewam, że w większych to i ze 2-2,5t wody. NIE DASZ RADY.

Zwinąć zalanego flya w wodzie to też nie jest proste zadanie - wypuszczenie samego powietrza jak suwaki nei są otwarte zajmuje spoooooro czasu. A teraz pomyśl ile zajmie zwinięcie go z woda w środku - suwaczkami tak łatwo wody nie wypchniesz.

O zwijaniu się na zafalowanym akwenie z mokrym flyem to nawet nie pomyślę - przeciez jak jest fala to już same linki są niebezpieczne - można się nieźle poplątać jak się człowiek nie ogarnie. O ratowaniu pompowańca można coś pomysleć, jak fala jest nie za duża (nie łamie się nad latawcem) ale jak jest przybój że zalewa kajta to tylko leashowanko na zero i dopiero na brzegu patrzymy co nam ze szmaty zostało.

Ja z bałtyku tylko raz zdejmowałem psycho3 10m z falochronu - zaczepiłem linką o ostatni kołek. Fala może miała 1m a może nie. Skutek był taki, ze fly miał rozerwane ucho zerwane 2 linki a ja zanim go zdjąłem to posrapałem sobie o ten je*** falochron cała klatę, nogi i ręce.
Jakby fala była większa to z latawca nie zostało by nic a ja nawet nie próbował bym wchodzić po niego do wody - samobójstwo w przyboju walczyć z zawinietym kajtem na falochronie.

Ziomek.
Posty: 13222
Rejestracja: 04 maja 2004, 19:01
Deska: C L A S H / BEST Armada
Latawiec: BEST TS / Airrush Razor
Lokalizacja: EKOLAGUNAChałupy
Postawił piwka: 261 razy
Dostał piwko: 300 razy
Kontaktowanie:
 
Post03 maja 2010, 15:53

zgred pisze:
-jak jest zimno, jak kajt ma dużo wody jak CIę wywiewa - to ch*** z kajtem i jazda na brzeg.
.


niektórzy z tego wątku mogliby dodać sporo w tej kwestii :wink:
z doświadczeń ostatnich dni..
ale jakoś tak się utarło że obrazowe sytuacje które miały miejsce
i mogły by posłużyć za przestrogę i przykład dla następnych
by uniknąć lub zminimalizować kolejne bliskie zgonu :idea: wypadki
zamiatane są pod dywanik i chronione przed światłem dziennym..

pzdr

Awatar użytkownika
zgred
Posty: 2614
Rejestracja: 30 paź 2005, 19:20
Deska: nbl
Latawiec: ozone, best
Lokalizacja: Pułtusk-Władek-Sopot-Gdańsk :)
Dostał piwko: 1 raz
Kontaktowanie:
 
Post03 maja 2010, 19:43

Ziomek. pisze:niektórzy z tego wątku mogliby dodać sporo w tej kwestii :wink:


no ja flaye pogoniłem w 2008 :)

chociaż na ląd, śnieg - bardzo przyzwoite latawki.
Się ostatnio naużerałem z Ypro06 na lądzie oj naużerałem - ale przyjemnie - bo jak w powietrzu dostanie jeszcze kopa wiatru to nie wiadomo co się dzieje - opadasz aż tu nagle strzał do góry - mega kajt - tylko nie lubi zostać w zenicie przy lądowaniu i ostro o tym przypomina hahahaha.


A wracając do Flya i nieprzyjemnych sytuacji.
Ja miałem tylko 1 - z falochronem

2 razy schodziłem z płaskiej wody (tego samego dnia) z latawcami pełnymi wody i glonów.
Raz się rozwiało mega za mocno na speeda (a raczej moje słabe pływanie wtedy) no i się biedak utopił w glonach :)
A drugi raz psycho się nie wyrobiło na zakręcie (aż dziw bierze bo pompowanym to sięnie zdarza żeby się nie wyrobić ze zwrotem ;) nawet 15 waroo) i też zebrało glony na linki i było po pływaniu. A potem pół dnia skubania śmierdzących gnijących glonów na plaży.

Jakby te akcje działy się na głębokiej wodzie to nie miałbym 2 latawców !!!! które swoją droga tanie nie są.

Fly jest fajny - ale jak dla mnie tylko tam gdzie nie ma wody ;)

Awatar użytkownika
MarioKite
Posty: 156
Rejestracja: 15 mar 2006, 22:43
Deska: Spleene Hitech, Spleene RS
Latawiec: Spleene RRD FS
Lokalizacja:
Kontaktowanie:
 
Post09 maja 2010, 19:51

Pływam na Flysurfer od 5 lat.
Jeziorsko,Zalew sulejowski, Łeba, zatoka, zagranica.
Jeziorsko.
Wiatr mamy najczęściej prosto do brzegu.
Dno przy samym brzegu, w większości kamieniste,chyba że jest duży stan wody to wtedy nie.
Głęboka woda 4m od brzegu.

Latawiec spada do wody krawędzią spływu.
Łatwiutko, ciągniesz za linke depoweru(środkowa).

Latawiec spada na bok.
Łatwo.
Nie ciągniemy za bar.Czekamy dosłownie chwilkę(jest lekki),aż kite "otworzy się".

Kite spada krawędzia natarcia.
Ciągniemy za obydwie linki sterujące na raz,kite uniesie się nad wodę i puszczamy jedną z linek.


Kite przepada i robi się cukierek.
2 na 10 razy cukierek sam sie odkręci. Na pewno nie ciągniemy w tym celu za bar.
8 na 10 razy nie odkręci się. Wtedy podpływa kolega i odkręca cukierka.
Czyli łapie za to co wpadło do środka i jednym ruchem rzuca na zewnątrz.
Nie ma kolegi, spływamy z kajtem do brzegu.
Jeśli wiatr wzdłuż brzegu, ciągniemy za boczną linkę baru(sterującą), tę
która spowoduje że kajt będzie dryfować
w stronę brzegu.

Topiłem Fsa w 99% przypadkach,tylko wtedy, gdy bezmyślnie ciągnąłem za bar
gdy już był w wodzie.Tego nie wolno robić.
Jak sie już utopił(trzeba czekać z pół godziny albo dłużej), to też nie
było wielkiego halo, bo kajt sobie spokojnie czeka zaraz pod powierzchnią
wody i możemy bezpiecznie wrócić do brzegu.Z reguły wtedy zwijałem bar i
puszczałem w cholerę.Przynajmniej mam wtedy pewność że mi go nie zwieje z
wiatrem w trybie ekspresowym tak jak pompowanego.Mamy dużo czasu pomyśleć
kto Ci może pomóć. Jak nie było pomocy to za róg latawca i do brzegu
powolutku.Pianka ma sporą wyporność,
więc nie musimy tracić sił na utrzymywanie się na powierzchni.

Kite leży lekko przytopiony i nei masz pomysłu co zrobić,podpłyń do ucha
kite i ściągnij go do brzegu.Wcale nie jest ciężko.Jeśli chcesz jednak
wystartować to 2 boczne linki, powyżej owijek chwytasz i ciągniesz do siebie.

Ze swojej strony polecam osobom początkującym flysurfera, z prostego
powodu.Lepiej chodzą na wiatr od większości kajtów pompowanych.Co jest
bardzo ważne,przekonacie się sami ;-).

a także:
Bardzo przyjemny, wygodny start kita bez pomocy innych.
Na jeziorach bezcenne, przekonacie się sami :-)

Wygoda, nie trzeba tyle machać latawcem, żeby nabrać prędkości, czy wystartować z wody.

Komforcik, nie trzeba pompować pompką i sprawdzać co chwilę stanu
tub,zaworków,kondomów, mierzyć ciśnienia.

Kamienie na brzegu lub inne przeszkody. Kite kładzie się na nich
miękko,nie obetrze materiału i nie popruje się.

Przywaliłeś w drzewo kitem.Masz rozprucie.Jak w mało ważnym miejscu,a jest
takich wiele, pływasz dalej.Jeśli nie to na brzeg, przyklejasz łatkę i za
5minut jesteś na wodzie.Możesz też ładnie dać do zszycia.Większy komfort
psychiczny :-)

Pływamy tu też na pompowanych kitach i efekt jest taki, ze jak przez
chwilę zginie wiatr to nam spadają w dół jak kamień.Często kończy się to
przewinięciem w powietrzu,makabra.Goście na Flysurferach zdziwieni.
Ciągnie wtedy do brzegu pompowańca z całą siłą bo jest pompowany i nie
traci profilu.Na brzegu kamienie, patyki lub inne niespodzianki.Pompowany
jest już bliski rozprucia bo jeszcze nie czujesz dna,a pompowany robi co
chce na brzegu,a ty w wodzie dryfujesz i czekasz na najgorsze.
Restart pompowanego,też często nieciekawy.Tuba główna nierzadko skutecznie
klei sie do wody i trzeba czasem niezłej zabawy żeby odpalić pompowanego.

Na morzu
Doprowadziłem raz do takiej sytuacji z mojej winy, że Flysurfer wypiał sie
cały i zaczął odlatywać.Fajne uczucie być w ślizgu bez latawca :-)
Wiatr side on shore.
Latawiec spokojnie opadł na wodę zmierzając w kierunki wiatru,a bar
ciągnął się za nim po wodzie.
Dopłynąłem do brzegu.Pobiegłem po latawiec,zapiąłem chickena i pływałem
dalej.
Inna sytuacja.Latawiec okropnie zmielony przez fale i przybój.
Kite wraca do brzegu,na brzegu rozplątywanie linek wylewanie wody,razem
45min.Latawiec co najważniejsze cały i gotowy do startu.
Ta sama sytuacja w pompowanym skończy się nierzadko
generalnym remontem poszycia :-(
Kiedy indziej,wiatr do 30 węzłów,kumpel zrobił cukierka na starej
konstrukcji FSa,fale spore na morzu,widzę że dryfuje z kitem,latawiec nie
tonie,leży lekko przytopiony i dzięki temu przynajmniej nie wariuje.
Podpływam.Chwytam za ucho kita i do brzegu.Na brzegu 20min roboty i na
wodę.Żadnych rozpruć.Rewelka.
Zalew sulejowski,gość się uczy na wodzie,nie daje rady wypina się cały z
Flysurfera,latawiec opada spokojnie na wodę,składają się tipy do
środka,latawiec z prędkościa ok.5km/h dryfuje z wiatrem.Wiatr 20węzłów
wzdłuż brzegu, wokoło lasy,wszedzie głęboko.
Klient przebiera się w ciuchy,jedzie 2km dalej złapać latawca.Kajt cały,
gość zadowolony.

Po 3 latach dosyć intensywnego używania flysurfera bierzesz i pakujesz do
torby i możesz z czystym sumieniem sprzedać go dalej,bo wiesz że nie
zrobiła się z niego szmata tak jak z pompowanego.


Na minus Flysurfera zaliczam ,dużą ilość linek,ale są one tylko przy
czaszy latawca,a te się nie plączą,tylko wygląda to nieciekawie.
Jak jest dużo glonów w wodzie i spadnie kite w nie, to do tych linek
przyczepiają się i trzeba potem skubać na brzegu.Aczkolwiek jeśli uda nam
sie wystartować i potrząśniemy za linkę depoweru parenaście razy kajtem w
zenicie, to wiekszość popierdółek spada.
No i jest wolniejszy od szybkich wersji pompowanych,aczkolwiek ten dystans
mocno zmalał i maleje.

Na plus jeszcze dodam że depower najnowszych flysurferów jest ogromny, a
Speed 3 to chyba fenomen konstrukcyjny.
Bardzo odporny na przepadanie,przy słabym wietrze.Bardzo wysoko
skacze.Najlepiej chodzi na wiatr ze wszystkich kitów.Duzo szybsza reakcja
na barze niż w poprzednich konstrukcjach. Np.testowaliśmy na brzegu
możliwości depoweru.Bar odpuszczony,nie czuć siły wiatru,latawiec
spokojnie czeka w zenicie.Zaciągam bar do końca,podnosi mnie do góry na
2metry i co najlepsze wiszę tak i nie spadam! Puszczam bar,miękko
ląduję,wszyscy na brzegu szczęki w dół hehehe.
Polecam przetestować,ale nie początkującym :-)


Nie przejmuj się do końca opowieściami sprzedawców i użytkowników
pompowanych.Większość historii jest mocno wyolbrzymiona, albo zmyślona na
temat flysurfera, z powodu niewiedzy,albo niechęci do konkurencji.
Przynajmniej ja się z tym spotkałem i moi koledzy.

Sprawdź tylko mixer test i długość linek czy jest jednakowa
i będzie cacy.
Pozdro.

Awatar użytkownika
PanMarcepan
Posty: 99
Rejestracja: 06 wrz 2009, 15:49
Lokalizacja: Poznań
 
Post09 maja 2010, 22:33

MarioKite wielkie dzieki za dlugiego wpisa!

Wlasnie o takie cos mi chodzilo :) Ze fly'ie sa fajne, to juz wiem, bo od pol roku latam nim na ladzie na mtb :)
No ale jak wiadomo lad, nie woda, wiec lepiej wpierw zapytac niz samemu uczyc sie na bledach jak i trzeba uspokoic swoje obawy przed nieznanym :)

Co do cukierkow to u mnie poki co 4/10 ;) Ale przez te pol roku to max 10 mialem i to tylko przy nierownym wietrze od ladu, badz niewprawnym wyleceniem za okno wiatrowe przy zawracaniu :P A linki - na poczatku koszmar - troche zajmuje nauczenie sie poprawnego skladania latawca, a wtedy to juz idzie calkiem gladko :)

Awatar użytkownika
onzo
Posty: 5583
Rejestracja: 19 paź 2003, 22:34
Deska: Wainman Joke 138
Latawiec: Vegas 9,12,16
Lokalizacja: WaWa
Postawił piwka: 41 razy
Dostał piwko: 89 razy
Kontaktowanie:
 
Post20 maja 2010, 11:36

Co Wy robicie z tymi kite'ami, że robią Wam się cukierki :?: Akurat to przytrafia mi się najrzadziej. Dla mnie samotny sposób na cukierek jest jeden - ściągnąć kite'a za jednąlinkę i spróbować go odwinąć. Nie udało mi się tego zrobić na pompowańcu, bo linka za mocno ścisnęła kite'a i została między tubami a poza tym dociągnęło mnie jużdo brzegu. Na FS jest to do zrobienia ale z wyczuciem.
W przyboju w PL pompowańce mają większą szansę - powinny przetrwać wszystko bo fale są raczej małe komóki nie wolno męczyć i ciągnąć, ale jak ją zaleje to i tak dupa... do brzegu i suszyć.
W przyboju prawdziwym po wodowaniu to czy kite będzie się jeszcze do czegoś nadawał zależy od farta a nie konstrukcji.
Zdecydowanie gdy umoczymy kite'a (co jak zawsze podkreślam - przytrafia się na własne życzenie bowiem zatopić FSa może tylko przybój albo my sami) należy zwinąć linki na bar nie zwijać kite'a tyko położyć się na desce lub inaczej ją zabezpieczyć, a następnie złapać za dwa końce latawca i przy jego pomocy spłynąć do brzegu. Gdy jest sideshore trzeba bardziej przebrać róg, który jest bliżej brzegu.
A tak w ogóle to pokaż mi człowieka, który z jakimkolwiek latawcem zrobił prawdziwe selfrescue na głębokiej wodzie, daleko od brzegu, bez niczyjej pomocy z uszkodzonym kitem (walnięta tuba głowna, zatopiony kite itp).


Wróć do „Pierwsze Kroki”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 11 gości