Mała subiektywna opinia amatorskiego ridera w wadze 78kg i w wieku 42 lata. Pływam rekonwalescyjnie ze względu na wiele urazów kręgosłupa, czyli tak też można.
Witam, w ostatnim tygodniu miałem okazję troszkę popływac na Drifter 11. Wiatr dosyć słaby i zmienny 10-14 węzłów.
Do testów użyłem dużej deski Nobile 140/41, a całość odbyła się na zatoce, w rodzinnym zakątku Koniu-Cabrinha zwanym Małe Morze.
Latawiec jest ultra lekki ze względu na użycie cieńkiego i sztywnego materiału oraz na zmniejszoną liczbę tub poprzecznych do 3 sztuk.
Sam kształ latawca jest całkowicie niepodobny do tego co do tej pory Cabrinha wypuściła ze swojej stajni, lecz samo logo już nie budziło wątpliwości.
Nie chcę porównywac kształtu latawca do innych marek i zostawię to dystrybutorom konkurencyjnych marek.
Bar jest rozwiązany nowatorsko a zarazem profesjonalnie i powinen zadowolić każdego rider’a, który namiętnie wywija loopy, gdyż system odkręcania baru jest chyba lepiej rozwiązany niż ułożyskowanie zawieszenia w moich samochodzie (zresztą też amerykańskim

)
Lecz żeby nieco przygasić tę euforię dodam, że jak zwykle producent ciągle używa badziewnych linek w uprzęży przy barze, które po kilku latach namiętnego używania strzępią się i przerywają. No ale kto pływa tak długo na jednym latawcu
Samo olinowanie przy latawcu jest już koszerne i w technologi dynama.
Latawiec po starcie ochoczo ustawił się do zenitu. Średnie obciążenie na barze i duża reaktywność. Odniosłem wrażenie że bar dla tej wielkości latawca powinien byc nieco szerszy, być może wynikało to z używania przeze mnie starszych modeli latawców.
Nie mniej wielkość baru jest dobrana idealnie, gdyż najmniejszy jego ruch był bezpośrednio przenoszony na czaszę latawca i to bez chwili zwłoki.
Latawiec wykonując obrót płynnie zamienia go na ruch prostoliowy i vice versa. Nie ma tutaj żadnego mulenia, ruch latawca jest przenoszony 1 w 1 zgodnie z życzeniem użytkownika.
Sam latawiec jest naprawdę szybki (SB9 2010) i nie generuje dodatkowego spinu przy wykonywanych obrotach. W związku z tym jast maksymalnie przewidywalny, cokolwiek nie robimy z barem. Efektem uboczny tego zachowania mogą być mało ciasne loopy, ale ważne jest że ciąg latawca jest niezmienny.
Kolejna sprawa to czucie na barze. Każda najmniejsza zmiana prędkości wiatru, najmniejsza bryza czy też szkwał jest odczuwalny na barze. Co ciekawe to bar mnie informuje co się dzieje na górze, bo sam latawiec tkwi w tym samym miejscu jak niewzruszony głaz. Latawiec ani nie szarpie ani nie przyśpieszani, nie cofa się nie idzie do przodu, po prostu stoi w miejscu niezależnie od podmuchów wiatru. To tak jakby latawiec był przedłużeniem naszych uniesionych do góry rąk, gdy czujemy wiatr w dłoniach lecz one samę tkwią nam wciąż nad głową.
Podobne uczucie jest mając twarde narty z twardymi butami zapiętymi na chama, kiedy tniesz zbocze góry na krawędzi (oczywiście carving), przy pewnej prędkości czujesz najmniejsze wibracje podłoża lecz tniesz je bez względu na lód czy też muldy, bo po prostu narty są przedłużeniem twoich nóg i jak żylety tną wszystko na drodze.
Tak w tym wypadku czułem ten klatawiec jako przedłużenie swoich ramion.
Latawiec idealny dla początkujących i zaawansowanych, nie tylko na fale (tak przynajmniej twierdzi producent, bo na otwarte morze dopiero się wybieram) ale i na zatokę.
Jest to najlepszy latawiec Cabrinha na jakim pływałem od 6 lat, stąd już chciałem powoli zmieniać markę.
Na podsumowanie dodam, że tan latawiec w końcu lata jak ze stajni North (a jak który model – to sami przetestujecie) – zapraszam na majówkę do Jastarni do szkółki Take-Off, szkolenia na Nortach 2012, a przy okazji może dam się karnąć na moim nowym Drift’erze, uwaga nie mylić z North.
Co do oficjalnych testów Cabrinha 2012 to zapraszam do Konia na MM od 1 maja.
Jak tylko zaliczę otwarte morze to dam znać.
Igor.