Hejka,
Na forum zaglądam regularnie i generalnie bardzo dziękuję za wszystkie przydatne wpisy

Przed każdym pływaniem odpalam sobie Wasze świetne rady i później próbuje je wprowadzić w życie (z lepszym lub gorszym skutkiem). Niestety jestem kiteporażką której nie jest pisana kariera rajdera albo półgłówkiem opornym na wiedzę albo za mało pływam

Wciskanie tylnej nogi, podginanie palców, odchylanie się do tyłu, obrócenie tułowia w stronę w którą płynę plus inne rady które zawsze staram się wprowadzić w zycie- często nie działają. Ręce mam wyprostowane, ale chyba mam przeważnie za dużo mocy, bo nie mam jak operować barem (góra dół), tak tak zaciągam dipałera. Od tego wciskania pięty (pewnie źle wciskam) boli mnie noga na wysokości uda po jakichś 15-20 minutach. Moje próby ostrzenia często kończą się tym że się zatrzymuję lub bardzo zwalniam i wtedy tracę od groma wysokości (jakby próbuje usiąść tyłkiem w wodzie i chyba za mocno wbijam deskę w wodę) albo tak mi chlapie miedzy nogami, że zrzuca mnie z deski (hahahah). Czasem też mam chyba za płasko deskę i „trę po wodzie” do przodu a nie w kierunku w którym chcę płynąć (i wtedy też chyba tracę wysokość). Kite przeważnie mam na 13-15tej (sądzę że najczęściej 14) płynąc w prawo jak mam bliżej 13 to nie mam mocy. Aha no i jak mam za dużo dużo to daję do zenitu albo blisko zenitu…przez co również tracę cenne metry. Tez mi się zdarza machać latawcem (ale to już ostatnio odkryłam, że barem trzeba żeby moc generować lub ją zmniejszać) i wtedy bez sensu zwalniam, szarpie mną- tracę wysokość. Nie wiem po jakim czasie zacząć ostrzyć, ile muszę być w slizgu? Też wydaje mi się, że za szybko próbuje ostrzyć, jak nie ma odpowiedniego cugu w kajcie.
Jeśli ktoś znajdzie logikę w moich wypocinach i podpowie co jeszcze mogę zmienić/wprowadzić, żeby zaczęło to wychodzić zawsze a nie „przypadkiem” będę mega wdzięczna.
Aha, jutro niby wieje

18/35 jeśli rzeczywiście to wejdzie, to nie wchodzę do wody

Ale przynajmniej poobserwuję kozaków
